Wspomnienia z podróży do Iranu
W ramach cyklu „Spotkanie z interesującym człowiekiem” w śródmiejskim CAM przy Armii Ludowej 9 gościły Ewa Kuczera i Elżbieta Kosim ze Stowarzyszenia Klimandżaro. Opowiedziały o Iranie i panujących tam zwyczajach. Swoje wspomnienia wzbogaciły slajdami z podróży do tego fascynującego kraju.

Stołeczne Centrum Aktywności Międzypokoleniowej przy Armii Ludowej 9, w ramach autorskiego cyklu Tadeusza Frysia „Spotkanie z interesującym człowiekiem”, gościło w swoich progach Ewę Kuczerę i Elżbietę Kosim ze Stowarzyszenia Klimandżaro, które tworzą kobiety w różnym wieku. Połączyła je wspólna pasja: chęć poznawania świata oraz miłość do gór i do podróży.
Pomysł na realizację pierwszej wędrówki górskiej zrodził się w 2008 roku. Wtedy, kiedy powołały do życia Stowarzyszenie Klimandżaro. A już niespełna rok później wyruszyły na leżącą przy granicy z Kenią w północnej Tanzanii górę Klimandżaro, która jest najwyższą górą Afryki i zarazem jedynym miejscem na kontynencie, gdzie śnieg pada przez cały rok. W tej wyprawie towarzyszyli im Małgorzata Foremniak, aktorka i Leszek Cichy, himalaista, będący również przewodnikiem tej wyprawy.
Stowarzyszenie Klimandżaro tych wypraw górskich oraz zdobytych szczytów już trochę ma na swoim koncie. Dość wymienić: Ararat przy udziale Anny Czerwińskiej, polskiej himalaistki (2012 r.), Damavand (2014 r.), Pico de Orizaba (2016 r.), Pico El Teide (2018 r.).
– Nasze wszystkie wyprawy są podróżami niskobudżetowymi. Nie nocujemy w luksusowych hotelach, tylko u ludzi , w hostelach albo na parkingach, w namiotach. W Iranie dwa razy udało nam się nocować w dawnych meczetach, bo nocleg jest tam za darmo – zdradza Ewa Kuczera, prezes Stowarzyszenia Klimandżaro.
Dzisiejsze spotkanie oscylowało wokół wyprawy do Iranu. Pokaz slajdów z tej niezwykłej podróży i barwne opowieści bohaterek wieczoru sprawiły, że wszyscy przez chwilę poczuliśmy powiew tamtego świata. Jeszcze do niedawna Iran nie był zbyt popularny i nie wszystkie biura podróży oferowały turystom możliwość wyjazdu do tego niezwykle fascynującego kraju i zetknięcia się z tamtejszą kulturą. Co ciekawe, dobrze zorganizowana turystyka w Iranie – jak zwraca uwagę Ewa Kuczera – do 2014 roku była w powijakach.
W czerwcu 2014 roku jedenastoosobowa grupa kobiet na czele z Ewą Kuczerą i Elżbietą Kosim zdobyła wulkan Damavand, usytuowany na północy Iranu w pobliżu wybrzeża Morza Kaspijskiego.
– Sam środek Iranu to pustynia i brak wody, co stanowi rzeczywiście duży problem. W lecie jest bardzo gorąco. Temperatura sięga od 40 do 50 stopni. Od wilgotnego powietrza strzegą góry, bo wszystko skrapla się w górach. Z uwagi na panujący klimat możemy w Iranie spotkać badgiry, czyli specjalne wieże powodujące cyrkulację powietrza. Im wyżej tym troszkę więcej porostów i troszkę bardziej zielono. Trafiłyśmy też na piękne pole olbrzymich maków – mówi prezes Stowarzyszenia Klimandżaro.
W Iranie kobiety mają bardzo ograniczone prawa wolnościowe. Zakazy obowiązują nie tylko w zakresie zachowania, ale i ubioru. W samym Iranie kobiety muszą nosić chusty i pełne buty, gdyż nie wolno im pokazywać palców u nóg. Im wyżej, tym więcej wolności dla kobiet.
– Przygotowując się do podróży do Iranu wiedziałyśmy, że musimy mieć długi i luźny ubiór, zakrywający kształty kobiece. Upał, a my musimy mieć chusty na głowie. Poszłyśmy do sklepu z odzieżą indyjską, a tam pstrokacizna. Nikt nam nie powiedział, że tam kobiety ubierają się głównie na czarno i bardzo stonowanie. Nas było widać na kilometr. Od razu było widać, że my to Europejki. Kobiety i mężczyźni byli nami tak zafascynowani. Co chwila słyszałyśmy „Witamy w Iranie”. Pytali nas „Jak się tutaj u nas czujecie ?”, „Co się wam podoba?” – wyznaje Ewa Kuczera.
– W ogóle Irańczycy są bardzo życzliwi i gościnni. Co chwilę nas zaczepiali prosząc o zdjęcie. Czułyśmy się tam jak gwiazdy – śmieją się bohaterki wieczoru.
Biorąc pod uwagę te wszystkie zakazy i nakazy aż trudno uwierzyć, że kobiety w Iranie też się wspinają i chodzą po górach. I podczas tych wypraw dozwolony jest „normalny” strój czyli czapka i w sportowe spodnie.
– W kobietach, które spotkałyśmy w Teheranie, jest silna potrzeba niezależności. Tam już kobiety coraz bardziej się emancypują. Stąd te demonstracje o prawa kobiet w ostatnich latach, które niestety nic nie przyniosły, zostały stłumione. Ale i mężczyźni wyszli na ulice chcąc wesprzeć kobiety i zawalczyć o ich prawa – snuje swoją opowieść Ewa Kuczera.
Kobiety nie mogą też tańczyć i śpiewać poza pieśniami religijnymi. Okazuje się jednak, że kobiety w Teheranie kochają zachodnie kanony piękna, robią sobie operacje plastyczne nosa, ubierają się kolorowo, tlenią włosy…
– Mówi się, że można dostać areszt za nieprzyzwoite ubranie i chłostę za homoseksualizm. Kobiety nie mogą śpiewać i tańczyć. Ale w domach kobiety zdejmują chusty, pokazują swoje piękne włosy, ubierają się kolorowo, noszą biżuterię – opowiadają Ewa Kuczera i Elżbieta Kosim.
W Iranie na próżno szukać pubów, barów, dyskotek, festiwali muzycznych, sal koncertowych. Irańczycy nie piją też alkoholu. Od rewolucji islamskiej w 1979 roku alkohol jest zakazany.
– To jest naród, który bardzo lubi grillować. Biorą małego grilla, rozkładają koc i całymi rodzinami grillują. Te góry dają im poczucie wolności. Kobiety, które są w jakimś sensie zniewolone chodzą z tymi swoimi chłopakami czy rodzinami i w tych właśnie górach mogą zdjąć swoje chusty – dopowiada Elżbieta Kosim, viceprezes Stowarzyszenia Klimandżaro.
Irańczycy nie mają mebli w domach. Bynajmniej takich, jak mają Europejczycy. Ich główne wyposażenie to krzesła i wygodne, pięknie zdobione poduszki.
– Siada się na podłodze wyścielonej wykładziną. Nie mają też stołów. Zastępuje je kolorowa cerata położona na podłodze. Posiłki spożywa się na siedząco – zwraca uwagę Ewa Kuczera.
Po zakończeniu spotkania był jeszcze czas na krótkie rozmowy w kuluarach i na pstrykniecie pamiątkowych wspólnych zdjęć.
Tekst i zdjęcia: Anna Tomasik