30-minutowe odbicie Polski
Najważniejsze rodzime filmy krótkometrażowe trafiły do szerokiej dystrybucji kinowej. W Kinie Elektronik odbył się pokaz „Najlepsze polskie 30’” połączony z rozmową z twórcami.
30 minut to zaledwie chwila, jednak dla uzdolnionych filmowców to czas, który wystarczy na opowiedzenie niezwykłej historii, o czym mogli się przekonać widzowie, którzy zdecydowali się spędzić piątkowy wieczór na projekcji „Najlepsze polskie 30’”. Udział w niej wzięli twórcy prezentowanych obrazów: Aleksandra Terpińska, Malwina Buss, Magdalena Chowańska, Michał Dymek, Marek Skrzecz, Kacper Sędzielewski i Stanisław Zaborowski, którzy odpowiadali także na pytania widzów.
W ramach projekcji „Najlepsze polskie 30’” na kinowym ekranie wyświetlany jest zestaw absolutnie wyjątkowych i całkowicie innych od siebie krótkich metraży, w których skład wchodzą „60 kilo niczego”, „Amerykański sen” oraz „Najpiękniejsze fajerwerki ever”.
„ 60 kilo niczego” to dzieło najlepszego debiutanta 2017 roku w polskim kinie – Piotra Domalewskiego, reżysera „Cichej nocy”. Opowiada o kierowniku kopalni, który nie jest świadom, że zatrudnia ona nielegalnie pracowników z Ukrainy. W obliczu nieoczekiwanego wypadku bohater musi zdecydować, czy przeciwstawi się wykorzystywaniu imigrantów przez wielkie firmy.
Właśnie ze względu na przedstawienie w niekorzystnym świetle działań potentatów na rynku wydobywczym autorzy filmu napotkali trudności przy jego tworzeniu, o czym mówił producent Stanisław Zaborowski:
- W naszym przypadku inspiracją była prawdziwa historia, którą przeczytał Piotrek (reżyser filmu - przyp. autora) w jednej z gazet, czyli historia, kiedy to dwóch pracowników budowy zostawiło trzeciego na przystanku, który w rezultacie niestety zmarł. (…) Po napisaniu scenariusza przez Piotrka zaczęliśmy szukać lokacji i szukaliśmy jej przez ponad rok, bo mieliśmy bardzo duży opór ze strony dużych firm i instytucji, co też utwierdziło nas w przekonaniu, że jest to temat niewygodny dla wszystkich, nie PR-owy dla tych dużych firm.
Drugą pokazywaną krótkometrażówką był fantastyczny dokument „Amerykański sen” opowiadający o nastoletnim Szymonie, mieszkającym w Głuchołazach. Na co dzień Szymon jest przykładnym ministrantem, naukę łączy z pracą, jednak jego pasją jest wrestling. Podejmuję on próbę dostania się do niszowego środowiska „wolnej amerykanki”, która w niesamowity sposób kontrastuje ze stylem życia na polskiej, zapomnianej prowincji i powoduje, że widzowie raz po raz wybuchają śmiechem. To rozbawienie na szczęście nie zostało osiągnięte przez twórców ośmieszeniem głównego bohatera, lecz przedstawieniem go w dobrym świetle, po prostu jako sympatycznego chłopaka.
- Szymon, okazał się tutaj strzałem w dziesiątkę. (…) To co można zobaczyć w filmie jest odzwierciedleniem rzeczywistości. Szymon jest właśnie taką postacią, że jakby się tutaj pojawił to pojawiłyby się salwy śmiechu. (…) On ma spory dystans do samego siebie i duże poczucie humoru. Ludzie mówią, że podeszliśmy z ciepłem do naszych bohaterów, ale my nie musieliśmy nic robić, tylko nie popsuć tego, co tam jest. - mówił reżyser filmu Marek Skrzecz.
Jako ostatni był wyświetlany nagrodzony na festiwalu w Cannes krótki metraż „Najpiękniejsze fajerwerki ever”, opowiadający o postawach trójki przyjaciół, przedstawicieli pokolenia Y, którzy muszą odnaleźć się w sytuacji bliskiej wojny domowej. Czy wybiorą otwartą kontestację rzeczywistości, poddadzą się systemowi, czy może będą próbowali żyć tak samo jak do tej pory, łapczywie szukając stabilizacji w codzienności?
W filmie jedynie zarysowano sytuację polityczno-społeczną – Warszawa jest tutaj miejscem gorących protestów. Przypomina to aktualny rozwój wydarzeń w kraju. Reżyserka filmu Aleksandra Terpińska także dostrzegła tą zbieżność, w której fikcja wyprzedziła rzeczywistość:
Inspiracją dla mojego filmu też były prawdziwe wydarzenia, ponieważ jest to film inspirowany tym, co się wydarzyło na Majdanie. (…) W rozmowach między nami, między moimi znajomymi zaczął się pojawiać taki temat „co by było, gdyby była wojna” i pomyślałam, że dobrze byłoby się nad tym zastanowić, ponieważ tak sobie milutko żyjemy jak pączki w maśle – to było dwa-trzy lata temu i tak zaczęłam się nad tym zastanawiać, co doprowadziło do powstania scenariusza (…) No i niestety podobną sytuację mamy teraz u siebie, to się dzieję…
Każdy z trzech pokazywanych filmów to świetne obrazy. Na długo pozostają w pamięci i zasługują na większy rozgłos. Cieszy szczególnie to, że wiedzą już o tym widzowie, bowiem na pokaz do Kina Elektronik przybyło ich aż ponad 400. Pół żartem, pół serio reżyserka „Najpiękniejszych fajerwerków ever” mówiła, że chciałaby pobić rekord frekwencyjny ostatniego filmu o Batmanie. Warto mieć w tym swój udział i wybrać się do kina.
Adam Kutryba