Biegnij, Andrzej biegnij!
30 września odbędzie się 40. PZU Maraton Warszawski. Jednym z uczestników będzie Andrzej Sitko, który pobiegnie charytatywnie dla Fundacji Rak'n'Roll. Przeczytaj wywiad i pomóż Podopiecznym Fundacji przejść przez raka, a Andrzejowi zostać biegowym bohaterem #BiegamDobrze.
Andrzeju, pewnie często słyszysz te pytania: Dlaczego biegasz? Jak zacząłeś?
Pytanie najczęściej słyszę od 'nie biegaczy'. Słyszę komentarze: „Nie wyobrażam sobie tego, po co się męczyć” i tym podobne. Biegacze rozumieją mnie, ba nawet wspierają. Każdy ma inną motywację, żeby biegać. Jeden chce schudnąć, drugi ucieka przed nałogami. Każdy biegacz ma swoją historię. Zacząłem biegać dosyć późno, przekroczyłem czterdziestkę. I w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że coś muszę ze sobą zrobić, żeby w wieku osiemdziesięciu lat zachować sprawność fizyczną. Zauważ jak wielu ludzi w wieku dwudziestu, trzydziestu lat zachowują się jakby byli staruszkami. Ledwo się ruszają. I nie mam tu na myśli ludzi z nadwagą (sam do szczupłych nie należę). Bardziej chodzi mi o sposób bycia, który określiłbym jako brak energii. Ja należę raczej do tych osób energicznych. Przynajmniej tak siebie postrzegam. To chciałbym utrzymać. Poza tym podobał mi się widok ludzi biegających po ulicach. Chciałem być jak oni.
Moje początki były trudne. Od myśli, żeby zacząć do pierwszego wyjścia na „pobieganie” minął rok. Nie przesadzam. Cały rok dojrzewałem do tego, aby kupić buty, założyć je i pójść pobiegać. Dodam, że nienawidziłem biegać. Wcale nie przesadzam! Kilka startów w 2016 roku, gdy zacząłem swoją przygodę z bieganiem musiałem się zmuszać, żeby wyjść z domu. Mimo tego wziąłem udział w swoim pierwszym biegu w Łomiankach im. Ireny Szewińskiej w Łomiankach (relację z tego biegu zamieściłem na łamach Informatora Stolicy). Później było kilka biegów na różnych dystansach w tym BMW Półmaraton Praski. To było wyzwanie, tym bardziej, że tydzień wcześniej wylądowałem na pogotowiu w Szpitalu Bielańskim z problemami zdrowotnymi. Na szczęście to już za mną (śmiech). Czy podczas treningów chciałem wrócić do domu z myślą „po co mi to?” Oczywiście, wielokrotnie, nawet podczas zawodów.
Kolejnym zapewne powtarzającym się pytaniem jest: Czy mógłbyś coś poradzić tym, którzy chcą zacząć biegać?
Nie jestem ekspertem od biegania. Ale mam jakieś doświadczenie. To fantastyczna przygoda. Podstawa to dobre buty. Moje pierwsze były mało znanej w świecie biegowych profesjonalistów marki. Przebiegłem w nich trzy półmaratony i wiele biegów na dystansie 5 i 10 kilometrów. Po Rumageddonie w tym roku w Twierdzy Modlin, gdzie wziąłem udział w rekrucie, postanowiłem się z nimi rozstać. Mówiąc wprost: wyrzuciłem je. Służyły mi dwa lata, ale ich czas minął. Kupiłem inne. Tym razem znanej marki. Po czterech wyjścia na pobieganie, powiedziałem sobie nigdy więcej ich nie założę. Nie dlatego, że były za małe czy za duże, albo że mi się nie podobały. Po prostu stopa inaczej się w nich układała podczas biegu, co może skutkować w przyszłości poważnymi kontuzjami. Dlatego warto zasięgnąć porady specjalistów i niestety, ale nawet wydać „małą fortunę” na zakup odpowiednich butów. Odpowiednie buty to podstawa! Warto też zaopatrzyć się w koszulkę do biegania – koszt? Nie pamiętam dokładnie, ale myślę, że nie wyda się więcej niż dwadzieścia złotych. Przed moim pierwszym biegiem zainstalowałem na smartfonie aplikację do biegania. To też jest dobry pomysł, żeby monitorować dystans i czas jaki się pokonało. Pamiętam, jak z niedowierzaniem stwierdziłem, że przebiegłem ponad 1500 metrów, gdzie przed biegiem nie wyobrażałem sobie, że mogę przebiec kilometr bez specjalnej zadyszki. Na początek polecam krótkie dystanse: 3, 5 kilometrów. Jeśli wcześniej się nie biegało, wierz mi, że sprawia to satysfakcję. Mój pierwszy dystans biegania wyniósł 5 kilometrów. Należę do tego typu biegaczy, że przejście od biegu do marszu nie wybija mnie z rytmu – zdaję sobie sprawę, że są tacy, dla których teraz głoszę herezję, ale końcowy wynik jest sumą biegu i marszu. Wiadomo im więcej biegu a mniej marszu tym lepiej dla końcowego wyniku. Nie należę do tych, którzy truchtają przed przejściem dla pieszych czekających na zmianę światła na zielone. Zrozum mnie dobrze. Nie krytykuję ich. Ja wolę odpocząć, co daje mi „kopa” do dalszego biegu. Ja tak mam, oni mają inaczej.
30 września odbędzie się 40. PZU Maraton Warszawski. Jak Twoje przygotowania do maratonu? Czy różnią się one od przygotowań do marcowego półmaratonu?
Wiesz, to co powiem teraz można skomentować jak w przypadku programu „Anatomia głupoty według Richarda Hammonda", którego uwielbiam: „nie róbcie tego w domu”. W marcowym półmaratonie wystartowałem bez przygotowania. Dosłownie. Od Biegu Niepodległości w 2017 roku uwieńczającym mój udział w Warszawskiej Triadzie Biegowej (Bieg Konstytucji 3 Maja, Bieg Powstania Warszawskiego i Bieg Niepodległości, przyp. redakcji) nie przebiegłem nawet kilometra. Nie było to rozsądne, ale nie mogłem zawieść WFF na rzecz której pobiegłem w tym biegu i oczywiście darczyńców, którzy dołożyli swoją cegiełkę do mojego udziału w tym biegu. Poza tym nie był to mój pierwszy półmaraton, więc wierzyłem, że się uda. Udało się. Miałem nawet wynik lepszy niż w półmaratonie we wrześniu 2017 roku. Zadziwiające, ale tak było. Maraton to dystans 42 kilometrów i 195 metrów. Dystans nazywany „królewskim”. Według legendy Filippides po przebiegnięciu tego dystansu zmarł z wycieńczenia. Tu nie ma „żartów”. Co jakiś czas media informują, że ktoś zmarł na trasie. Dlatego przygotowuję się najlepiej jak potrafię. Biegam na większych dystansach, rozmawiam z trenerami. Dochodzą do tego ćwiczenia na siłowni. Poważnie traktuję ten start. To mój pierwszy w życiu bieg maratoński więc „życiówkę” będę miał. Kolejny bieg będzie biegiem po życiówkę. Celem jest dobiec do mety. Łatwo nie będzie, ale postaram się dać z siebie wszystko.
W marcu br. był bieg dla Wilków w Półmaratonie WWF, a teraz przed Tobą 40. PZU Maraton Warszawski, który pobiegniesz dla Fundacji Rak'n'Roll. Czy charytatywne bieganie to dla Ciebie dodatkowa motywacja?
Połączenie przyjemnego z pożytecznym jest czymś idealnym. Przez całe moje życie starałem się pomagać innym ludziom jak tylko potrafię najlepiej. Jak się zastanowię, to wynika z mojego wychowania i wartości, które zaszczepiła mi mama. Pomoc potrzebującym uważam za swój obowiązek i bez względu czy są to zwierzęta czy ludzie. Tym razem postanowiłem pomóc ludziom. Może dlatego, że po pierwsze pomogłem zwierzętom, a po drugie w moim otoczeniu są ludzie, którzy albo zmagali się z chorobą nowotworową, albo tę walkę przegrali. Jeśli chodzi o ludzi, którzy chorują na nowotwory, to mam zaszczyt biegać w Okobiegu, w tym roku po raz trzeci, na rzecz chorych na straszliwy nowotwór – mięsiaka. Dzień wcześniej w tym roku pobiegnę w kolejnym pólmartonie praskim, ale nawet jeśli będę „podpierał się nosem” w Onkobiegu wezmę udział!
Czy można Cię jeszcze jakoś wesprzeć?
Dziękuję Ci za to pytanie. Zarówno bieg dla WWF dla wilków, jak i dla Fundacji Rak'n'Roll jest biegiem charytatywnym. Żeby wziąć udział muszę zebrać minimum 350 złotych. Do tej pory udało mi się zebrać 325 złotych, więc do minimum zostało mi naprawdę niewiele. Gdybym wybrał normalną ścieżkę to za pakiet zapłaciłbym 100 – 150 złotych, więc przynajmniej dwa razy mniej. To jest koszt, który jestem w stanie ponieść. Ale tak naprawdę nie o to chodzi. Wybierając drogę charytatywną chcę zaprosić ludzi do wzięcia udziału w fantastycznym projekcie pomagania innym. W nas jest siła. Razem możemy więcej. Naprawdę! Zapraszam do wpłaty na stronie:
https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/6133.
Naprawdę każda złotówka się liczy. Jak podziękuję za wsparcie mojego biegu też jest informacja na stronie. Jeśli chcesz zrobić coś dobrego – nie ma lepszej drogi.
Główne fot. pochodzi ze strony https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/6133
Fot. poniżej - Andrzej po ukończeniu 28. Biegu Powstania Warszawskiego (28.07.2018)