Lekcja historii z powstańcem warszawskim
W Saloniku Wspomnień Domu Wsparcia dla Powstańców Warszawskich przy ulicy Nowolipie 22 gościła Wanda Traczyk-Stawska ps. Pączek. Spotkanie prowadził Janusz Owsiany, stołeczny przewodnik, varsavianista.
Wczoraj, w ramach cyklu „Moja Warszawa – miasto we wspomnieniach uczestników Powstania Warszawskiego”, odbyło się spotkanie z Wandą Traczyk-Stawską ps. Pączek - łączniczką i strzelec w Powstaniu Warszawskim, żołnierzem Oddziału Osłonowego Wojskowych Zakładów Wydawniczych generała „Montera” oraz przewodniczącą Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy.
Sala Domu Wsparcia dla Powstańców Warszawskich przy ulicy Nowolipie 22 pękała w szwach już na kilka kwadransów przed planowanym rozpoczęciem spotkania z bohaterką wieczoru. Przyszły całe pokolenia. Dla tych, którzy urodzili się już po wojennych i powstańczych zawieruchach, była to niecodzienna lekcja historii. Pełna emocji, przeżyć i wspomnień. Tamten świat widziany oczami uczestniczki Powstania Warszawskiego, która wraz ze swoim Oddziałem Osłonowym WZW główne walki toczyła w Śródmieściu Północnym i Południowym, na Woli i na Powiślu.
Pani Wanda opowiedziała o nie tylko o życiu w okupowanej przez Niemców jej ukochanej Warszawie, ale i jak wyglądała walka w Powstaniu Warszawskim, które zamiast planowanych trzech dni trwało aż 63 dni. W jej opowieści nie zabrakło też wątków związanych z młodością i szkolnymi latami. Podkreśliła też, że w życiu każdego z nas bardzo ważni są ludzie, a szczególną rolę w kształtowaniu postaw młodego człowieka odgrywają nauczyciele.
– Nauczyciele są niezwykle ważni, tak samo, jak mama i tata. Chodziłam do jednej klasy z dziećmi z Annopola. Z biednymi dziećmi, które czasem nie miały co jeść, nie miały śniadania. Wtedy przychodziło się do szkoły w czarnym fartuszku i białym kołnierzyku. Moja nauczycielka uczyła nas dzielenia się z tymi biednymi dziećmi. Prosiła, żeby podzielić się bułeczką, kanapeczką (…). Te dzieci nie miały nawet książek… Ksiądz na Annopolu zrobił czytelnię dla tych biednych dzieci. Ile ja tam książek przeczytałam! Nie tylko czytałam, ale starałam się też jak najwięcej zapamiętać. Szkoła była w baraku, a toaleta na zewnątrz. Chodziłyśmy w butach, bo na przerwie mogłyśmy wyjść do ogródka – wspominała Pani Wanda Traczyk-Stawska. Zdradziła przy okazji, że do dzisiaj pamięta swoją najlepszą nauczycielkę Matyldę i datę jej imienin.
– Gdy wybuchła wojna miałam 12 lat. A ulica Dolna, przy której mieszkałam, była linią frontu. Niemcy weszli bardzo szybko. W naszym domu i w naszym mieszkaniu byli polscy żołnierze. Za naszym domem był ogród pani Skórzewskiej z kapustą. I tam w tych polach kapuścianych skrywali się Niemcy. Stamtąd mieli bardzo blisko i wiedzieli wszystko, co się działo na ulicy – opowiadała bohaterka wieczoru.
W 1943 roku, mając zaledwie 16 lat, brała udział w akcji „N”, która polegała na roznoszeniu m.in. ostrzeżeń do Niemców, którzy znęcali się w szczególny sposób na Polakami i nad Żydami. Podkreśliła, że głównym bohaterem Powstania Warszawskiego była tak naprawdę ludność cywilna.
Nieprzerwanie od 1947 roku opiekuje się cmentarzem Powstańców Warszawy na Woli. Ten największy cmentarz wojenny w Polsce wpisany został w 2012 roku do rejestru zabytków.
– W 1947 roku dostałam ostatni rozkaz od porucznika „Stef” Stefana Berenta, związany z Powstaniem, że Andrzej Korucki „Sokół” i ja mamy się zająć mogiłami naszych poległych kolegów. Andrzej zmarł w 1982 roku, a ja do dzisiaj zajmuję się sprawami cmentarza powstańców Warszawy – wyznała na koniec Wanda Traczyk-Stawska.
Podziękowania, kwiaty i wspólne pamiątkowe zdjęcia zakończyły to niecodzienne spotkanie, będące dla wielu niewątpliwie lekcją patriotyzmu, tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka.
Tekst / zdjęcia: Anna Tomasik