ONICO po wyrównanej walce pokonuje beniaminka
Aluron Virtu Warta Zawiercie postawiła warszawianom ciężkie warunki. Ostatecznie ONICO wyszło górą z tego starcia, lecz straciło cenny punkt w walce o miejsce w pierwszej trójce sezonu zasadniczego.
Po wyjeździe ONICO do Bielsko-Białej, licznik zwycięstw z rzędu został wyzerowany. Siatkarze ze stolicy w słabym stylu, sensacyjnie ulegli najgorszej drużynie PlusLigi. Wpływ na tą porażkę miały z pewnością urazy gnębiące w ostatnim czasie warszawską drużynę. W Bielsku-Białej do grona graczy kontuzjowanych dołączył niestety Damian Wojtaszek. Mimo coraz skromniejszego stanu osobowego, podopieczni Antigi chcieli za wszelką cenę zmazać plamę po porażce i pokonać beniaminka Aluron Virtu Wartę Zawiercie.
Goście byli dopingowani przez żywiołową grupę, około 50 kibiców. Mimo to problemy sprawiła im już pierwsza zagrywka Samici. Francuz skierował piłkę prosto między pierwszego Japończyka w PlusLidze Taichiro Kogę i Hugo da Silvę. Gracze z Zawiercia nie zdołali wystarczająco szybko zdecydować, który z nich ma przyjąć piłkę w strefie konfliktu, w wyniku czego premierowy punkt został zapisany na koncie warszawian.
Przy stanie 10:8 dla ONICO w aut zaatakował Grzegorz Bociek. Ślązacy nie byli pewni, czy warto prosić o sprawdzenie tej piłki. Nikt z graczy nie chciał wziąć odpowiedzialności za podjęcie decyzji. Konsternację w szeregach gości przerwał dopiero ich trener Emanuel Zanini, który po konsultacji z równie zdezorientowanym jak siatkarze asystentem, dla pewności sam nacisnął przycisk odpowiadający za challenge. Sędziowie szybko stwierdzili, że kontaktu piłki z blokiem nie było, lecz ta sytuacja całkowicie zdekoncentrowała przyjezdnych. Dobra do tej pory gra Zawiercian stała się melodią przeszłości, bowiem w ich poczynania wkradło się wiele niedokładności, w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Nie funkcjonowało ani przyjęcie, ani rozegranie, co niemożliwym uczyniło skuteczny atak i zakończyło się serią punktową ONICO, dzięki czemu na tablicy świetlnej pojawił się wynik 19:10 i losy seta zostały już praktycznie przesądzone. Ostatecznie trzeci zespół PlusLigi zwyciężył do 14.
Mocno niekorzystny rezultat pierwszej odsłony spotkania jednak nie załamał Zawiercian. W połowie drugiego seta co prawda minimalnie prowadzili gospodarze, ale tylko do czasu, gdy w polu serwisowym stanął środkowy David Smith. Reprezentant Stanów Zjednoczonych zdobył trzy punkty bezpośrednio z zagrywki, nawet mimo próby wytrącenia go z równowagi przez Stéphane’a Antigę, który poprosił w międzyczasie o przerwę. Z przyjęciem zagrywki Smitha nie radził sobie Włodarczyk, co w obliczu niedoborów kadrowych ONICO stanowiło poważny problem. Z konieczności jego miejsce na parkiecie zajął Bartosz Kwolek, który dopiero wraca do treningów po usunięciu wyrostka. Nadzieja polskiej kadry narodowej mimo swojej aktualnej dyspozycji fizycznej była w stanie świetnie przyjąć piłkę. Dzięki temu ONICO wyrwało się z niekorzystnego ustawienia, a niegotowy jeszcze do gry w pełnym wymiarze czasu Kwolek, mógł od razu wrócić do kwadratu dla rezerwowych.
Żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie znaczącej przewagi, lecz przez większą część seta na jedno- bądź dwupunktowym prowadzeniu znajdowało się ONICO, głównie dzięki indywidualnym umiejętnościom swoich graczy. Z bardzo trudnych sytuacji obronną ręką wychodzili Gjorgiew i Samica. Słabe spotkanie rozgrywał natomiast Włodarczyk. Jego kolejny błąd w przyjęciu umożliwił Zawierciu doprowadzenie do remisu po 23. Po przerwie na żądanie dla Stéphane’a Antigi sytuacja się powtórzyła. Przyjmujący ONICO znowu nie poradził sobie z zagrywką, dzięki czemu Ślązacy otrzymali prezent w postaci piłki przechodzącej, a Antiga, zazwyczaj oaza spokoju, mocno się zdenerwował. Chwilę po tym Włodarczyka od konieczności przyjęcia starał się uchronić libero Gruszczyński, jednak wziął na swoje barki tak trudne zadanie, że również on nie zdołał utrzymać piłki w grze, a set padł łupem Warty Zawiercie.
Kolejna część spotkania przebiegała pod znakiem niezwykle wyrównanej rywalizacji. Na tablicy wyników przez długi czas można było zaobserwować jedynie różnicę jednego punktu, a żaden z trenerów nie musiał prosić o czas. Zmieniło się to dopiero przy stanie 18:17 dla ONICO, gdy atak zerwał najwyższy w ekipie gości Grzegorz Bociek. Przewaga warszawian wzrosła do dwóch oczek, a trzymający rękę na pulsie Zanini ściągnął zawodników na chwilę odpoczynku, żeby nie dopuścić do serii punktowej. W ważnym momencie na parkiecie po raz drugi pojawił się Kwolek, który ponownie na przyjęciu zastąpił Włodarczyka.
ONICO unikające większych błędów wywalczyło sobie dwie piłki setowe. Po raz kolejny jednak w polu serwisowym dał o sobie znać Smith i z przewagi nic nie zostało. Co więcej, chwilę później błąd w ataku popełnił Jan Nowakowski i szala zwycięstwa zaczęła delikatnie przechylać się na stronę Zawiercian, do czego walnie przyczyniali się Bociek i Żuk. Teraz to goście byli w uprzywilejowanej sytuacji, a ONICO musiało grać pod presją i bronić piłek setowych. Stołecznym siatkarzom dwukrotnie udało się wyjść z opresji, jednak za trzecim nie byli już tak skuteczni i to Zawiercie niespodziewanie wyszło na prowadzenie, zwyciężając do 28.
Rozczarowująca porażka w trzeciej partii wydawała się mocno oddziaływać na warszawian. Rozpoczęli oni kolejnego seta dość apatycznie, grając na prostych nogach. Jednak po chwili wrócili na właściwą ścieżkę i to, co można było odebrać wcześniej jako zrezygnowanie, okazało się stoickim spokojem. Zadbał o to bardzo cierpliwy Antiga, który nie ganił, a chwalił swoich zawodników za każde pozytywne zagranie. ONICO dzięki temu szybko wyszło na prowadzenie 12:7. Wtedy jednak kryzys dopadł Gjorgiewa. Poza tym kolejny słabszy moment przydarzył się Włodarczykowi, który nie zdołał zamortyzować silnej zagrywki Boćka i wysłał piłkę w kierunku sufitu Torwaru. Dzięki temu Zawiercianie zdołali odrobić straty. Antiga nie mógł dłużej pozwolić sobie na oszczędzanie Kwolka, wobec czego 21-latek na dłużej pojawił się na parkiecie. Zresztą chwilę po tym przyjmujący pokazał, że dochodzi już do pełni formy, najpierw wbijając w parkiet potężnego gwoździa, a potem punktując z zagrywki.
Mimo to goście pozostawali w grze dzięki świetnej postawie Kogi i rezerwowego rozgrywającego Kacpra Popika. Zawiercianie grali bardzo walecznie, próbując podbić każdą piłkę, czym nadrabiali przydarzające się im błędy. W końcowej fazie seta nie uniknęli jednak przestoju, który pozwolił równiej grającym warszawianom odskoczyć na parę punktów. Ślązacy obronili co prawda cztery piłki setowe z rzędu, ale przy kolejnej atak Gjorgiewa okazał się za mocny i ONICO doprowadziło do tie-breaku.
Na początku decydującej partii zarysowała się przewaga ONICO i nerwowość po drugiej stronie siatki. Brizard agresywnie kiwał, Gjorgiew zaczaił się blokiem na Żuka, a Bociek nie zmieścił piłki po ciasnym skosie, wobec czego stołeczna drużyna osiągnęła trzypunktową przewagę. Niedługo później Brizard dołożył kolejny punkt blokiem i stało się jasne, że ONICO powróci na zwycięską ścieżkę. Pewny tego był również Piotr Gacek, który na parę punktów przed końcem spotkania, podszedł już w kierunku płyty boiska z nagrodą dla MVP. Co prawda chrapkę na nią miał komentujący spotkanie Łukasz Kadziewicz, który żartował sobie z byłym kolegą z reprezentacji, lecz ostatecznie statuetka trafiła w ręce środkowego ONICO Jana Nowakowskiego. ONICO pozwoliło rywalom na zdobycie jedynie 8 punktów i mogło ostatecznie odetchnąć z ulgą.
ONICO Warszawa – Aluron Virtu Warta Zawiercie 3:2 (25:14, 23:25, 28:30, 25:23, 15:8)
ONICO: Brizard 9, Gjorgiew 21, Nowakowski 16, Samica 13, Włodarczyk 12, Wrona 10 oraz Gruszczyński (l), Firlej, Kwolek 2. Trener: Antiga.
Warta Zawiercie: Bociek 29, de Leon, Pająk, Patak 13, Smith 13, Swodczyk 8 oraz Koga (l), Andrzejewski (l), Kaczorowski, Popik 4, Zajder 1, Żuk 10. Trener: Zanini.
Adam Kutryba