Po pomoc dla dzieci z domu dziecka
Łączą przygodę z pomocą, przyjemne z pożytecznym – ekipa z Old Trip Dla Dzieciaków udowadnia, że można to zrobić. Wyruszyli w drogę, w piątkowy wieczór, 31 lipca spod Pałacu Kultury i Nauki. Meta wyprawy – odległa Wenecja.
Do pokonania mają 3500 kilometrów po drogach Europy. Jadą samochodami, kiedyś niezwykle popularnymi, teraz coraz rzadziej widywanymi na ulicach Warszawy i polskich drogach. Trzy, wysłużone pojazdy: VW Garbus, Opel Ascona i Wartburg tworzą mały konwój. W tym roku zbierają pieniądze na rzecz Domu Dziecka w Bartoszycach. Co ciekawe, każda złotówka przekazana przez sponsorów wpływa bezpośrednio na konto Domu. To Dom Dziecka informuje ich o tym, kto i ile wpłacił na konto bankowe. Do tej chwili zebrali około 7 tysięcy złotych. Koszt wyprawy organizatorzy i uczestnicy biorą na siebie.
Ruszamy autami z duszą, klasykami. Jedziemy przez Słowenię, przez węgierski Balaton do Wenecji. Szukamy darczyńców, którzy w zamian za darowiznę na rzecz domu dziecka wykorzystują dowolnie powierzchnię reklamową na naszych samochodach – powiedział Michał Kleczewski, pomysłodawca wyprawy.
Pomysł takich wypraw narodził się podczas wspólnych wyjazdów z przyjaciółmi. Uznali, że skoro lubią jeździć, to dobrze by było przy okazji pomagać – tak o narodzinach idei wypraw powiedział Łukasz Plaskota, współorganizator wyprawy – Jedziemy w gronie przyjaciół i to jest bardzo ważne. I pomagamy jednemu z domów dziecka, domu w Bartoszycach.
Nie boją się przygód, a o te jadąc „wiekowymi” pojazdami nie trudno. W zeszłym roku jechali żukiem. W trasie zepsuła się skrzynia biegów, którą musieli wymienić. Naprawiali wydech puszką po konserwie i puszką z Red Bulla. Zepsuł się alternator w Wartburgu, akumulator przenosili na zmianę z Garbusa do Wartburga, z Wartburga i Garbusa. I jechali dalej – wspomniał poprzednią akcję Łukasz Plaskota.
W tym roku podróż potrwa tydzień. Pozostaje życzyć szerokiej drogi i trzymać kciuki za powodzenie wyprawy.
Andrzej Sitko