Doppio cuore znaczy podwójne serce
Restauracja prowadzona jest przez małżeństwo włosko – polskie. Doppio cuore nawiązuje do tego związku. O fascynacji Włochami, klimatem i kuchnią z Elizą Olejniczak Baldion, współwłaścicielką restauracji Doppio rozmawiał Andrzej Sitko
Skąd wzięła pani pomysł, żeby prowadzić włoską restaurację w Warszawie?
Mieliśmy kiedyś pub na ulicy Hożej. Jednak lokal został nam odebrany. Zastanawialiśmy się, co dalej robić. Postanowiliśmy działać w gastronomii. Nie mieliśmy ochoty, po doświadczeniach z pubem, żeby ponownie angażować się w tego rodzaju lokal. Zadecydował też przypadek, znaleźliśmy to miejsce na Gałczyńskiego 3, które akurat było wolne. Oboje z mężem zadecydowaliśmy, że będziemy robić to, co ja umiem najlepiej, czyli gotować. I to gotować po włosku. A ja potrafię to robić, gdyż zostałam nauczona przez rodzinę męża.
Kiedy pani wyjechała do Włoch?
To był rok 1979 rok.
Jak to się stało, że pani tam pojechała?
To była nagroda od rodziców. Wyjazd na wakacje.
Na tych wakacjach poznała pani męża?
Tak. I jesteśmy już małżeństwem od 35 lat.
Zapytam o Włochy? Podoba się pani ten kraj?
Kocham ten kraj. Kocham za słońce, za uśmiech. Włosi są zawsze uśmiechnięci, to fantastyczni ludzie. Ciepli, otwarci. I jedna z najważniejszych cech Włochów – nie narzekają. Na pewno mają problemy, być może więcej od nas, ale gdy wychodzą do innych ludzi – problemy zostawiają za sobą. A i jeszcze, podoba mi się ich zaczepność, na zasadzie „o witam piękną panią, a może to, a może tamto”. Podoba mi się ich sposób nawiązywania kontaktów, bezpośredniość. To coś, co u nas może nie zawsze by było dobrze widziane. Ale kochamy, lubimy to, jeździmy do Włoch po to żeby tak się poczuć. Wyjątkowo.
W Polsce tak nie jest?
Tutaj jest trochę inaczej. W Polsce, gdy wchodzi się do sklepu i mówi „dzień dobry”, odwraca się nagle cały sklep, ludzie patrzą, co się stało. A we Włoszech jest to na porządku dziennym. Wszędzie słychać „dzień dobry”, „do widzenia”, „co słychać”. Gdy masz jakiś zaprzyjaźniony sklep mięsny, sprzedawca potrafi poczęstować kawałkiem nowej wędliny mówiąc: „Pani spróbuje tego, to jest bardzo dobre” albo „Przyszło to, albo tamto”. U nas tego nie ma.
Dlaczego zatem zdecydowała się pani na powrót do Polski?
Zadecydowało o tym moje życie prywatne. Choroba kogoś mi bardzo bliskiego. I chciałam być blisko rodziny. Wtedy ściągnęłam męża do Polski. Nie wierzę w miłość na odległość. Przyjechaliśmy do Polski i tutaj już zostaliśmy.
Co panią fascynuje we włoskiej kuchni?
Prostota. To jest bardzo prosta kuchnia. Nie trzeba używać tysiąca składników, żeby wyczarować wspaniałe dania. W tej kuchni jest parę składników, a cała tajemnica jest w tym, żeby dobrze je połączyć. Inna cecha kuchni włoskiej? Szybkość. Czyli steki, nie steki, wszystko robione jest bardzo szybko. Makarony również bardzo szybko się robi, podobnie jest też z niektórymi sosami. To coś zupełnie innego niż nasza kuchnia, gdzie jest dużo dań, którym trzeba ileś tam czasu poświęcić. Dla przykładu, żeby dobrze ugotować bigos potrzeba wielu godzin. Polskiej zupy też nie zrobimy w pięć minut. Potrzebny jest wywar i tak dalej. A we włoskiej kuchni wspaniała jest właśnie prostota i szybkość dania. Potrzeba tylko parę składników, żeby zrobić wspaniałe rzeczy.
Co jest specjalnością tej restauracji? Co może pani polecić?
Specjalnością? Goście mówią, że mamy najlepszą pizzę. Jest to pizza na bardzo cienkim cieście. Jest to pizza, która jest bardzo lekko strawna, której proces robienia to minimum 48 godzin, od zrobienia ciasta, które musi odleżeć dwa dni. Ciasto wtedy bardzo ładnie sobie dojrzewa i przez to jest bardzo lekkie. Tutaj pośpiech nie jest wskazany. Taka pizza jest też inna. Nie czujemy później, tak jak przy niektórych pizzach, w których ciasto robi się od razu, że rosną nam później w żołądkach. Robimy też bardzo dobre makarony. W Polsce mówi się „pasty”.
Widzę na ścianach zdjęcia ze sławnymi ludźmi, aktorami i celebrytami. Kto tutaj jeszcze przychodzi, kto zagląda?
Przychodzą do nas ludzie znani z telewizji, ekranu telewizora i pierwszych stron gazet. Kto jeszcze? Nie powiem. Pochwalę się, że są naszymi stałymi klientami. Jeden z naszych klientów, aktor, prosi, żeby dzwonić do niego, gdy mamy lasagne. Mówi, że tak dobrej nie ma nigdzie.
A inni? Mówią coś na temat kuchni? Dzielą się wrażeniami?
Oczywiście, mówią, że tak dobrze nie jedzą we Włoszech jak tutaj. I gdy są we Włoszech, o tęsknią za tym miejscem, chcą tu być i dobrze zjeść.
Zajmuje się pani kuchnią, te wszystkie potrawy, które tutaj można zjeść są pani dziełem. Małżonek pomaga czy zajmuje się czymś innym?
Mąż zajmuje się salą, przypilnowaniem personelu. Jest managerem. Mąż nie ingeruje w ogóle w kuchnię. Ja zarządzam kuchnią, jest moim dziełem i do mojej wyłącznej dyspozycji.
Jaką potrawę mogłaby mi pani polecić?
Polecam domowy makaron z dużymi krewetkami. Do tego dania dodajemy pomidorki cherry, natkę pietruszki i białe wino. Jako uzupełnienie, polecam białe wytrawne wino. Na pewno będzie panu smakowało.
Proszę mi powiedzieć, czym ta restauracja różni się od innych włoskich restauracji w Warszawie?
Czym? Klimatem. Klimat jest u nas bardzo rodzinny.
Włoski?
Typowo włoski. U nas jest luźna atmosfera. Goście nie przychodzą tutaj pod krawatem. Przychodzą do nas, żeby dobrze zjeść, rozluźnić się, pogadać. Mogą tutaj zostawić swoje problemy i po postu miło spędzić czas. Naszą tradycją jest też, że w piątkowe wieczory mąż zamienia się w didzeja, a część restauracji w parkiet do tańca.
Dziękuję za rozmowę.