Echo warszawskiego zrywu: historia, która zmieniła losy Polski?
- W wielu analizach umyka znaczący wątek, zwłaszcza gdy rozważa się samą decyzję o wybuchu. To kwestia głębszych konsekwencji Powstania, mierzonych skalą dziesięcioleci, a może nawet dalszą. Przez co najmniej dwa pokolenia niezwykle istotna była przecież legenda tej insurekcji, jej najgłębsze przesłanie. Strzegła przed gigantyczną próbą indoktrynacji, którą na różnych etapach podejmowały władze PRL -mówi w rozmowie z MAJĄ JAUBIN DR HAB. MAREK TOBERA – historyk prasy, bibliolog prof. ucz. Uniwersytetu Warszawskiego
Jakie są najważniejsze wątki w analizie Powstania Warszawskiego?
O Powstaniu Warszawskim można mówić z różnych perspektyw. Istnieje perspektywa ściśle historyczna, którą również określić wolno jako naukową. Już w 1944 r. zaistniała perspektywa polityczna, uwzględniająca strategie, taktyki i kwestię efektywności zrywu – bądź jej braku. Ponadto mamy jeszcze perspektywę polsko-obywatelską, którą określiłbym jako republikańską – czyli myślenie o naszym wspólnym losie i o losie Rzeczypospolitej. Jest to perspektywa, którą najgłębiej przeżywamy dziś – chyba wciąż na skalę masową. Wreszcie wspomnę o perspektywie specyficznej, choć przecież oczywistej, ukazującej Powstanie w kategoriach zbrodni wojennej i zarazem politycznej – zarówno niemieckiej, jak i sowieckiej – tej drugiej jako krwawego grzechu zaniechania. Bierny stosunek Armii Czerwonej do bitwy w stolicy wynikał z woli zniszczenia cudzymi rękoma najbardziej żywotnych polskich sił, by później po gruzach miasta i kraju mógł łatwiej przejechać stalinowski walec.
Z jakich przyczyn wybuchło Powstanie?
Sam projekt wpisywał się w plan Akcji “ Burza”, realizowany w 1944 r., choć przygotowania trwały właściwie od zarania okupacji. Założenie było następujące: powstanie miało wybuchnąć w momencie rozkładu wojska niemieckiego, wywołanego jego ogólną klęską na różnych frontach. W realiach 1944 r. zakładano m.in. współdziałanie AK z Armią Czerwoną, by strona polska mogła wystąpić wobec Sowietów w roli pełnoprawnego gospodarza na całym przedwojennym terytorium Rzeczypospolitej. Przewidywano, że w stolicy (pierwotnie wyłączonej z planu powstańczego) będzie to krótka walka, z pewnością zwycięska. Optymizm w lipcu 1944 r. nie brał się z urojeń. Front był coraz bliżej stolicy. Klęska hitlerowców wydawała się rychła i nieuchronna. Warszawiacy patrzyli na wojsko niemieckie prezentujące się zupełnie inaczej, niż podczas pięciu lat brutalnej okupacji: wycofywani żołnierze byli zmęczeni, brudni i głodni, a ich oddziały pogrążone w chaosie. W dodatku okupant, wraz z jego personelem policyjno-urzędniczym, stopniowo ewakuował się na zachód, nie bez oznak paniki.
Jakie były realia i okoliczności podejmowania decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego?
Analizując decyzję z perspektywy stricte historycznej, należy odtworzyć realia ‘44. roku. Zanim osądzi się tych, którzy wydali rozkaz o podjęciu walki, warto wziąć pod uwagę stan wiedzy, którą w tamtej chwili posiadali. W lipcu tamtego roku w Warszawie, nawet na najwyższych szczeblach Państwa Podziemnego, niewiele było wiadomo o sytuacji w wielkiej polityce międzynarodowej, przez co decyzje podejmowano w pewnym sensie w ciemno. Oczywiste też wydawać się mogło myślenie prostymi analogiami, nawiązującymi do pamięci o stosunkowo łatwym rozbrajaniu wojska niemieckiego w listopadzie 1918 r. w Warszawie i innych miastach. Chciałbym też przypomnieć trafną uwagę profesora Normana Daviesa, doskonale znającego polskie realia 1944 r. Podkreśla on, że w powojennych sporach polsko-polskich na temat sensowności Powstania niknie wątek sytuacji Polski jako koalicjanta Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Według brytyjskiego historyka władze Rzeczypospolitej miały prawo oczekiwać, że Polska zostanie przez koalicjantów potraktowana jako pełnoprawny sojusznik i nie pozostawi się jej osamotnionej wobec nawały niemieckiej i sowieckiej.
Czy decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego była błędna, biorąc pod uwagę ogrom strat i zniszczeń?
W dyskusjach polsko-polskich o Powstaniu – zwłaszcza w obecnym czasie – należy podkreślać, że ogrom strat wśród ludności cywilnej i zburzenie niemal całego miasta były skutkiem działalności niemieckiej, a nie powstańczej. Niby to oczywiste, ale niektóre tezy publicystyczne wydają się zrzucać odpowiedzialność na brawurę dowództwa AK. Warto pamiętać, że nie jest prawdopodobne, aby okupanci oszczędzili miasto na zapleczu frontu, wiedząc, że znajduje się w nim kilkadziesiąt tysięcy zaprzysiężonych AK-owców, rwących się do walki i wymierzenia sprawiedliwości za zbrodnie i wieloletnie upokorzenia. Poza tym zapewne rozkaz, wydany przez władze niemieckie w końcu lipca 1944 r., by 100 000 ludzi zgłosiło się do budowy fortyfikacji przed napierającą Armią Czerwoną, był początkiem pewnej akcji. Polacy obawiali się nie bez podstaw, że tym sposobem okupanci mieli zamiar uwięzić większość zdolnych do stawienia oporu. Warszawiacy polecenie zignorowali, obawiano się zatem branki i odwetu. Co więcej, weźmy pod uwagę i to, że opuszczając w ucieczce Warszawę, hitlerowcy prawdopodobnie zabiliby wielu cywilów, jak mieli w praktyce czynić to w podobnych sytuacjach. Wątpliwe, by Warszawę pozostawiono w spokoju, gdyby Powstanie nie wybuchło. Oczywiście, nie mamy możliwości oszacować tej alternatywnej skali zbrodni i zniszczeń, ponieważ pozostajemy tu w sferze hipotez. Uwzględniając jednak doświadczenia okupacji, możemy być pewni, że skala strat byłaby również ogromna. Nie inaczej stałoby się zapewne wówczas, gdyby dowództwo AK nie wywołało Powstania, prowokując zdeterminowaną młodzież do wybuchu spontanicznego, wbrew rozkazom przełożonych. A w atmosferze lipca 1944 r. był to scenariusz prawdopodobny.
Jednak w opinii publicznej mocno odczuwalny jest spór dotyczący tej decyzji …
O decyzji na temat wybuchu Powstania Warszawskiego napisano wiele książek, wypowiedziało się wiele autorytetów oraz świadków historii. Do dziś jest to spór żywy i mocno zabarwiony również politycznie, a argumenty z obu zasadniczych stron są i racjonalne, i emocjonalne – i dodajmy – niekiedy bardzo ciekawe. Powstanie z pewnością wpisuje się w polską tradycję romantyczną. Słynne AK-owskie odwołanie do cnoty ewangelicznej – głoszące “Miłość wymaga ofiary” – pokazuje do dziś, że są sprawy ważniejsze, niż własne życie. Z drugiej strony, zwracając uwagę na przerażającą liczbę ofiar i bezmiar zniszczeń, nie sposób nie zadać pytania: “Czy było warto?”.
Czy Powstanie miało wpływ na dalsze losy Polski?
W wielu analizach umyka znaczący wątek, zwłaszcza gdy rozważa się samą decyzję o wybuchu. To kwestia głębszych konsekwencji Powstania, mierzonych skalą dziesięcioleci, a może nawet dalszą. Przez co najmniej dwa pokolenia niezwykle istotna była przecież legenda tej insurekcji, jej najgłębsze przesłanie. Dała ona pancerz ochronny przed kłamliwą propagandą, nie tylko bezpośrednio związaną z wydarzeniami drugiej wojny światowej. Strzegła przed gigantyczną próbą indoktrynacji, którą na różnych etapach podejmowały władze PRL. Zauważmy też, że w późniejszej historii politycznej Polski, są ważne sprawy, których nie kojarzymy bezpośrednio z Powstaniem Warszawskim, a takie skojarzenia powinny być – według mnie – uwzględniane w analizach. Pomijając koszmarny okres stalinowski, w czasach PRL-u wobec Polski zastosowano na Kremlu pewne klauzule łagodzące. Po 1956 roku dopuszczono w naszym kraju nieco większy zakres racjonalizacji systemu, niż w innych krajach zależnych od Związku Radzieckiego. Kto wie, czy tego skromnego, ale cennego marginesu przyzwolenia nie zawdzięczamy bohaterom Powstania. Moim zdaniem opinia, którą mieliśmy w Moskwie, o nacji skłonnej do buntu i szaleńczej walki w imię ideałów, była traktowana jak istotne memento w polityce sowieckiej. Czy m.in. właśnie to nie zapobiegło inwazji sowieckiej zarówno w 1956, jak i 1980 r.? To są oczywiście spekulacje, ale jednak uprawnione.
Rozmawiała Maja Jaubin
fot. pixabay