Każdy mecz staram się rozpocząć od dobrej obrony i to mnie nakręca
O grze w Legii, mocnych i słabych stronach, debiucie na stołecznym parkiecie i celach na najbliższe miesiące z Filipem Matczakiem, koszykarzem "Zielonych Kanonierów" rozmawia redaktor Marcin Kalicki.
Co zdecydowało, że trafiłeś akurat do Legii?
Na pewno osoba trenera Tane Spaseva była tutaj znacząca i możliwość walki o grę w play-off. Chcę rozgrywać ważne mecze, których stawką są play-offy.
Trenera Tane Spaseva poznałeś podczas pobytu w Asseco Gdynia. Jaki to typ szkoleniowca?
Jest na pewno wymagającym trenerem. Dąży do określonych celów. Tak było kiedyś i tak samo jest teraz, nic się tu nie zmieniło. Są przed nami jasno określone cele i dążymy do nich i dzięki odpowiedniemu podejściu trenera i zawodników wszystko fajnie funkcjonuje. Trener Spasev ma dużą wiedzę koszykarską, którą nam przekazuje, co pozwala nam być lepszymi zawodnikami.
W drużynie "Zielonych Kanonierów" grasz razem z Sebastianem Kowalczykiem i Mariuszem Konopatzkim, których dobrze znasz…
Pomogli mi szybko zaadaptować się w nowym miejscu. O wiele o to łatwiej, gdy kogoś się zna w nowym miejscu, przynajmniej w moim wypadku tak właśnie jest.
Jakie są Twoje mocne i słabe strony?
- Trzeba przyjść na mecz i je zobaczyć (śmiech). To co ja lubię sam w sobie to to, że każdy mecz staram się rozpocząć od dobrej obrony i to mnie nakręca w dalszej fazie spotkania. Słabszą stroną na ten moment jest na pewno skuteczność tak z linii rzutów wolnych, jak i z dystansu. Mam jednak nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku i dobra skuteczność zaraz się pojawi.
Twój debiut w Legii był bardzo udany. Pomimo, iż na boisko wszedłeś z ławki rezerwowych to zdobyłeś w nim 20 punktów - najwięcej z całej drużyny.
Debiut był udany w moim wykonaniu choć wiadomo, że w meczu z Arką zabrakło tej wisienki na torcie w postaci zwycięstwa. Wyszedłem na boisko i dostałem szansę, sporą szansę, dużo minut gry. To było dla mnie „wow” i cieszę się, że mi wtedy ten mecz tak wyszedł. Później było już trochę ciężej. Były spotkania, które mi nie wyszły lub były nie najlepsze z mojej strony, ale to taki proces, w którym pojawiają się zarówno lepsze jak i słabsze momenty.
Grasz na pozycji rzucającego obrońcy, choć w marcowym meczu z Treflem Sopot trener Spasev wystawił Cię na pozycji rozgrywającego. Na której pozycji czujesz się lepiej?
Na to pytanie zawsze jest mi ciężko odpowiedzieć. To jest chyba kwestia danego dnia, meczu. Najczęściej zaczynałem mecz na pozycji rzucającego obrońcy, a dopiero potem przestawiany jestem na pozycję rozgrywającego. Trener Spasev obdarzył mnie zaufaniem i daje mi szansę gry na „jedynce” już od pierwszych minut. Staram się odnajdować na obu tych pozycjach i myślę, że momentami wygląda to całkiem nieźle, co w pewnym stopniu uświadamia mnie, że to może być dobre połączenie i kierunek, w którym powinienem dążyć.
Co chciałbyś osiągnąć z Legią w tym sezonie?
Naszym celem jest gra w fazie play-off i myślę, że awans do tej części sezonu byłby naprawdę bardzo fajny. Wiadomo, że będziemy dążyć do jak najlepszego miejsca, ale sama obecność w ósemce będzie w porządku. Później w play-offach, to jest dyspozycja dnia, wiele może się wydarzyć. Jestem pewien, że gdy awansujemy, będziemy bardzo dobrze przygotowani do tych meczów.
Zostałeś wypożyczony ze Stelmetu Enei BC do końca obecnego sezonu. Myślałeś już czy po zakończeniu rozgrywek chciałbyś wrócić do Zielonej Góry czy zostać na dłużej w Warszawie?
Na ten moment staram się o tym w ogóle nie myśleć, bo to nie czas i miejsce. Przyjechałem do Warszawy, żeby wykorzystać czas do końca sezonu jak najlepiej. Na pewno Warszawie nie mówię nie na dłuższą metę - jestem bardzo zadowolony z pobytu w Legii. Czas pokaże co będzie dalej. Jeszcze przyjdzie pora na podjęcie decyzji, ale to na pewno nie teraz.
17 kwietnia jedziecie do Zielonej Góry na mecz ze Stelmetem. To będzie dla Ciebie wyjątkowe spotkanie?
Będę starał się potraktować to spotkanie jak każde inne, ale Stelmet to jednak mój klub, w którym się wychowałem, Zielona Góra to moje miasto. Znajomi i rodzina na pewno przyjdą na mecz, ale to na mnie zadziała mobilizująco, a nie deprymująco.
Od szesnastego roku życia występowałeś w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Kiedy zobaczymy Filipa Matczaka na stałe w seniorskiej kadrze?
Wszystko jest w moich rękach. To zależy jak będę się prezentował i czy dostanę jeszcze szansę od trenera kadry. Nie myślę o tym jednak, chce grać najlepiej jak tylko potrafię. Co przyniesie mi przyszłość? Zobaczymy. Wiadomo, że każdy chce grać z orzełkiem na piersi i każdy do tego dąży.
Życzę zatem samych sukcesów i dziękuję za rozmowę.