Legia przegrywa mecz, ale wygrywa grupę
Pięć zwycięstw i jedna porażka – to bilans spotkań koszykarzy Legii Warszawa w FIBA Europe Cup. Dzisiejsza porażka w Rumunii nie miała wpływu na układ w tabeli. „Zieloni Kanonierzy” zajęli pierwsze miejsce w grupie i awansowali do kolejnej fazy rozgrywek.
Zespół Wojciecha Kamińskiego przystąpił do dzisiejszego spotkania bez presji, mając zapewnione pierwsze miejsce w grupie J. W pierwszej kwarcie widać było luz w grze Legii. Początkowa faza spotkania obfitowała w skuteczne atak podkoszowe, gdzie jak ryba w wodzie czuł się przede wszystkim Josip Sobin. Rywale z Rumunii próbowali się odgryzać, ale legioniści byli zabójczo skuteczni. W końcówce tej części gry kibice oglądali dwa niezwykle efektowne rzuty równo z syreną, najpierw w wykonaniu zawodnika CSM – Nijala Pearsona, a następnie tuż przed końcem pierwszej kwarty tym samym popisał się Shawn Pipes Jr.
Drugą część gry zaczęła się w wykonaniu Legii fatalnie. Rywale dzięki serii 13:0 odrobili straty i wyszli na prowadzenie. Pierwsze punkty dla „Zielonych Kanonierów” zdobył po prawie pięciu minutach gry Marcel Ponitka. Legioniści mieli problemy z zatrzymaniem napędzających się przeciwników, co skutkowało m.in. dużą liczbą fauli. W końcówce prowadzenie zmieniało się co chwilę – po stronie Legii z dobrej strony kilkukrotnie pokazał się wspomniany Ponitka, a wśród Rumunów groźny zza łuku był Toddrick Gotcher. Ten zawodnik był faulowany przy rzucie za trzy na 7,3 sekundy przed końcem drugiej kwarty, ale wykorzystał tylko 1/3 rzutów osobistych i na przerwę oba zespoły schodziły remisując 45:45.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od „trójek” Christiana Vitala i zawodnika Oradei Krisa Richarda. W kolejnych minutach to rumuński zespół był jednak zdecydowanie skuteczniejszy. Legioniści nie potrafili wrócić do rytmu z początku pierwszej kwarty i zupełnie nie radzili sobie ze szczelną defensywą gospodarzy. Dwie celne „trójki” Raya Cowelsa tylko na moment zmniejszyły straty, bo rywale odpowiedzieli tym samym, a następnie stopniowo „odjeżdżali” ekipie trenera Kamińskiego. Przed ostatnią częścią gry Rumuni mieli trzynaście punktów przewagi.
Straty zwiększyły się jeszcze bardziej na samym początku czwartej kwarty, gdy pięć punktów z rzędu zdobył Pearson, a następnie celną „trójkę” dołożył Richard. Legioniści byli zupełnie zagubieni. Indywidualnych akcji podkoszowych próbowali Ponitka i Aric Holman, ale było to zdecydowanie zbyt mało, by odrobić straty. Świetnie dysponowany Richard wraz z kolegami nie dali „Zielonym Kanonierom” żadnych szans na powrót do meczu.
CSM CSU Oradea – Legia Warszawa 93:74 (21:33, 24:12, 24:11, 24:18)
Najwięcej punktów: Kris Richard (24), Donatas Tarolis (15), Nijal Pearson i Catalin Baciu (po 13) – Christian Vital (17), Marcel Ponitka (12), Aric Holman (11)
Składy:
CSM Oradea: Kris Richard, Donatas Tarolis, Nijal Pearson, Catalin Baciu, Bogdan Nicolescu, Erick Neal, Toddrick Gotcher, Lennard Freeman, Jonathan Arledge, Tudoer Gheorghe -, Luca Nastrut -, Marian Schmidt -.
Legia Warszawa: Christian Vital, Marcel Ponitka, Aric Holman, P.J. Pipes, Josip Sobin, Michał Kolenda, Raymond Cowels, Dariusz Wyka, Marcin Wieluński, Filip Maciejewski.
Kolejne spotkanie „Zieloni Kanonierzy” rozegrają w sobotę, 25 listopada. O godz. 17:30 zmierzą się w Dąbrowie Górnicze z miejscowym MKS-em w ramach rozgrywek Orlen Basket Ligi.
Fot. Ana Okolus Fotografia