Legioniści wracają z Bydgoszczy na tarczy
W niecodziennych okolicznościach toczył się piątkowy mecz Energa Basket Ligi pomiędzy Eneą Astorią Bydgoszcz a Legią Warszawa. W hali Arena nie działała tablica świetlna i zegar pokazujący czas meczu i czas akcji. Mecz odbył się jednak z zaledwie kilkuminutowym opóźnieniem, a informacje niezbędne do rozgrywania pojedynku ogłaszane były przez spikera zawodów.
W Bydgoszczy Legia musiała radzić sobie bez kontuzjowanego Filipa Matczaka, którego w wyjściowym składzie zastąpił Mariusz Konopatzki. Legioniści rozpoczęli spokojnie, objęli minimalne prowadzenie po udanych akcjach Keanu Pindera i Milana Milovanovicia, ale kolejne minuty pierwszej kwarty mijały już pod dyktando Enei Astorii. Kris Clyburn, Adam Kemp i Michał Chyliński dali swojej drużynie prowadzenie 16:9, a premierową odsłonę meczu miejscowi zakończyli triumfem 24:15.
Bydgoszczanie nie ustawali w atakach i udanie rozpoczęli drugą kwartę. Legia odpowiadała trafieniami Milana Milovanovicia i Kahlila Dukesa, ale wciąż to Astoria miała wyraźną przewagę. Warszawianie niezbyt dobrze prezentowali się w defensywie pozwalając rywalom na zbyt łatwo zdobywane punkty i wiele klarownych sytuacji do zdobycia punktów. Najwięcej „oczek” w szeregach podopiecznych trenera Tane Spaseva miał Kahlil Dukes, który w połowie drugiej kwarty miał ich na swoim koncie już 11. Po stronie miejscowej drużyny próżno było szukać jednego, wyróżniającego się zawodnika – Enea Astoria umiejętnie dzieliła się piłką, zdobycze punktowe rozkładały się w drużynie na kilku koszykarzy. W ciągu kilkudziesięciu sekund Michał Michalak dostarczył swojemu zespołowi dziewięć punktów i na piętnastominutową przerwę obie ekipy udały się przy prowadzeniu gospodarzy, 43:38.
Przerwa lepiej wpłynęła na bydgoszczan, którzy z nową energią rozpoczęli drugą połowę meczu. Adam Kemp i Kris Clyburn efektownie kończyli swoje akcje dzięki czemu kibice Astorii zgromadzeni w hali Arena mogli cieszyć się z 11-punktowego prowadzenia swojego zespołu. Dwukrotnie z dystansu przymierzył Kahlil Dukes i straty błyskawicznie zmalały o połowę. Dobra seria Legii nie trwała jednak długo, w ciągu kilku minut Enea Astoria odbudowała swoją poprzednią przewagę. Przed decydująca częścią starcia gospodarze prowadzili 71:58.
Przed trudnym zadaniem stanęli legioniści, ale absolutnie nie zamierzali się poddawać. Miejscowi starali się utrzymywać bezpieczną przewagę i czynili to skutecznie. Na pięć minut przed końcem meczu limit fauli przekroczył Kris Clyburn, jeden z czołowych zawodników gospodarzy. To mogła być dodatkowa szansa dla warszawian, ale Ci zbyt często pudłowali. Do końcowych fragmentów starcia drużyna trenera Artura Gronka starała się grać mądrze, uważnie i panować nad sytuacją na boisku, ale na nieco ponad dwie minuty przed końcową syreną Astoria miała już tylko pięć punktów przewagi (85:80). Wówczas bardzo ważny rzut za trzy trafił Michał Chyliński dając swojemu zespołowi nieco więcej komfortu w kluczowym momencie spotkania. Legioniści nie zdołali już dogonić rywala przegrywając mecz 87:96.
Kolejny mecz warszawian odbędzie się 29 stycznia o 20:00. Mecz ze Stelmetem BC Zielona Góra będzie powrotem stołecznej ekipy do hali OSiR Bemowo przy ul. Obrońców Tobruku 40.