Pijany potrącił pieszego na przejściu
W tym przypadku można śmiało powiedzieć o wzorowej postawie obywatelskiej kierowców. Kiedy dwaj mężczyźni siedzący za kierownicami swoich samochodów zauważyli, jak przed przejściem dla pieszych, kierowca audi potrącił człowieka na pasach i uciekł, natychmiast ruszyli za nim. Wydobyli go z samochodu, zabrali kluczyki i przekazali w ręce policjantów. Sprawca potrącenia miał trzy promile alkoholu w organizmie. Trafił do policyjnego aresztu. Na szczęście pieszy nie odniósł obrażeń. Zatrzymanemu mężczyźnie grozi wysoka grzywna oraz kara dwuletniego więzienia.
Według ustaleń policjantów, około 23:00, 34-latek podróżujący BMW, jadąc ulicą Bonifacego na warszawskim Mokotowie, skręcił w lewo w ulicę Sobieskiego i zatrzymał się przed pasami, aby ustąpić pierwszeństwa pieszym. Nagle zobaczył, jak samochód Audi A6 ruszył w stronę Centrum Warszawy. Mimo tego, że widział inne samochody stojące przed przejściem w oczekiwaniu na zielone światło, ominął je z lewej strony, potrącając jednego przechodniów. Po czym skręcił dynamicznie w prawo i podjął ucieczkę. Kierowca BMW oraz inni uczestnicy ruchu ruszyli za audi oddalającym się w kierunku ulicy Limanowskiego. Tam zatrzymali pojazd i wydobyli z niego rosłego mężczyznę, od którego wyczuwalna była silna woń alkoholu. Na wpółprzytomn, nie potrafił nawet rozmawiać. Po kilku minutach na miejsce przyjechali policjanci. Mężczyźni przekazali im pijanego 41-latka wraz z kluczykami do jego samochodu. Po czym złożyli zeznania, opisując dokładnie całą sytuację. Pieszy na szczęście nie odniósł żadnych obrażeń.
Badanie alkotestem wykazało, że nietrzeźwy kierujący miał ponad trzy promile alkoholu w organizmie. W toku dalszych czynności policjanci ustalili, że mężczyzna nie posiadał prawa jazdy, gdyż wcześniej zostało mu zatrzymane. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym i kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, za które sąd może go skazać na 5000 złotych grzywny oraz karę dwuletniego więzienia.
podkom. Robert Koniuszy/ea
Źródło: Komenda Stołeczna Policji