W rytmie cza-cza z Rajskim Ptakiem piosenki
W filii Centrum Kultury Wilanów wystąpiła Danuta Stankiewicz, laureatka festiwali krajowych i zagranicznych. Jej dorobek artystyczny to liczne przeboje, 29 płyt solowych i ponad 10 tysięcy zagranych koncertów w 30 krajach świata. Zdobywczyni Złotej Płyty oraz 50 nagród i wyróżnień. Wieczór wypełniły przeboje z lat 60/70/80 i 90.
Bez względu na porę roku i wiek metrykalny odzywa się w nas słowiańska dusza. Każda okazja dobra, by smutki rzucić w kąt i z rozkoszą zatopić się w muzycznych rytmach. To taka narodowa przywara Polaków, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bo przecież nie od dzisiaj wiadomo, że niezawodne antidotum na szarość dnia codziennego stanowią muzyka i piosenka. Ta pierwsza łączy pokolenia, zaś druga dobra jest na wszystko.
Wczorajszy recital Danuty Stankiewicz w Międzypokoleniowym Centrum Edukacji przy ul. Radosnej 11 w Wilanowie zgromadził mieszkańców także z ościennych dzielnic. Tego wieczoru niczym echo rozbrzmiały jej piosenki: „Złoty pierścionek”, Gdy mi ciebie zabraknie”, „Dzień po dniu”, „Szesnaście lat”, „Bubliczki”, „Dzisiaj jestem z miasta”, „Wernisaż”… Wszyscy śpiewali razem z artystką, która - tradycyjnie już - do wspólnej zabawy na scenę „wyciągnęła” kilka osób z grona publiczności. Ten koncert to kolejny dowód na to, że muzyka łączy pokolenia, że nasze serduszko potrafi "zapukać w rytmie cza cza" niezależnie od wieku czy szerokości geograficznej. Nie obyło się oczywiście bez bisów.
Danuta Stankiewicz to artystka pozornie pełna sprzeczności i paradoksów. Najbarwniejsza postać w historii rodzimego show businessu ostatnich kilku dekad. Nie bez kozery nazywana Rajskim Ptakiem, a nawet… Petardą polskiej piosenki. Ponad 40-letnia podróż Danuty Stankiewicz z piosenką pod rękę, przez różne jej formy i style muzyczne, to znakomity materiał na pracę socjologiczną.
Wysoka kultura muzyczna, nienaganne maniery i dykcja, no i rzadko spotykany talent aktorsko interpretatorski to jej niewątpliwe atuty. Na estradzie tworzy prawdziwe show i to z udziałem nie zawodowych tancerzy, ale samej publiczności! Jej „kameleonowy image” wzrusza i bawi wszystkich. Raz jest Lolitą, wyuzdaną i drapieżną tygrysicą, śpiewająco o seksie na ludowo. To znowu szaleje na scenie w tanecznych przebojowych rytmach budząc z letargu wszelkich „śpiochów” i porywając ich do wspólnej zabawy. A po chwili przenosi nas w zupełnie inny świat nostalgicznych, refleksyjnych i sentymentalnych utworów, „zmuszając” tym samym słuchacza do zadumy nad celem i sensem życia. Jej piosenki bawią, śmieszą, ale i uczą pokory. Na przekór panującym trendom krzewi bogactwo kultury żydowskiej i "odkurza" zapomniany dzisiaj nieco repertuar Ewy Demarczyk. Dla Stankiewicz nie ma tematów trudnych czy też tabu. Równie dobrze mogłaby śpiewać arie operowe. Jest artystką wszechstronną. Niepowtarzalną i jedyną w swoim rodzaju. Nic wiec dziwnego, że jej koncerty cieszą się uznaniem organizatorów i publiczności.
– Danuta Stankiewicz jest jedyna w swoim rodzaju. Bardzo podoba mi się, że niezależnie od panującej w danej chwili mody ona ubiera się kolorowo i również śpiewa to, co niekoniecznie jest akurat na czasie. Ona stworzyła swój własny niepowtarzalny styl. I co ważne, na nikim się nie wzoruje. Niezwykle barwna postać. Za to ją uwielbiam! Każdy jej koncert bardzo przeżywam. To potężna dawka emocji i energii. Dzięki jej piosenkom wyciszam się i przenoszę w świat tak samo kolorowy, jak ona. Danuta Stankiewicz była moją inspiracją pod względem ubioru. Ja, nieco puszysta 56-latka, nie mam dzisiaj zahamowań, by ubrać się w białe sztuczne futerko i do tego buty na obcasie, szalik, rękawiczki i torebka w kolorze czerwonym. Dzięki niej zrozumiałam, że najważniejsze, to czuć się dobrze we własnej skórze i podobać się sobie samej – mówi rozpromieniona Irena Brodowska, mieszkanka Wawra i bywalczyni stołecznych koncertów Danuty Stankiewicz.
Anna Tomasik Foto: archiwum prywatne Danuty Stankiewicz