mobile
REKLAMA

Wielkanoc kiedyś

Jednym z najważniejszych świąt chrześcijaństwa jest Wielkanoc. Święto upamiętniające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa obchodzone jest od 325 roku n.e. w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca.

TAGI
Wielkanoc kiedyś

Typowo polską tradycją jest nabożeństwo pasyjne – Gorzkie Żale. Pomysłodawcą tej modlitwy był na początku XVIII wieku proboszcz kościoła św. Krzyża w Warszawie, ksiądz Michał Bartłomiej Tarło.

Jednym z symboli tego święta są palmy, które wierni przynoszą do kościoła w niedzielę palmową na pamiątkę wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Współcześnie niewiele osób samodzielnie przygotowuje palmy, bez trudu można je kupić. O tym jak kiedyś wyglądały Święta Wielkanocne zapytałem panią Teresą Gałczyńską, mieszkankę Wilanowa, która pielęgnuje dawne zwyczaje, przekazywane z pokolenia na pokolenie.

- Pamiętam, że kiedyś używano wierzby, która była symbolem witalności. Mama łamała też gałązki brzozy i czarnej porzeczki i wkładała je do wazonu na trzy tygodnie przed niedzielą palmową. Wypuszczały wtedy listki i kwitły porzeczki – powiedziała Teresa Gałczyńska.

Wierzono, że bazie dodają sił, dlatego niegdyś je zjadano. – Trudno było taką bazię przełknąć, ale każda dziewczyna musiała ją zjeść – wspomina pani Teresa.

Z gałęzi brzozy użytej do palmy wielkanocnej, rolnicy robili krzyżyki, które wkopywali w swoje pola. Według ludowych wierzeń miało to zapewnić obfite plony.

Do Wielkiej Środy należało również posprzątać swoje domy. Wietrzenie i sprzątanie domów miało znaczenie symboliczne, obudzenia się tak jak przyroda, do życia.

Okres poprzedzający niedzielę wielkanocną to także post. - Miał on swój wymiar, to było swoiste oczyszczenie. W Wielki Piątek można było zjeść raz, do woli. W ten dzień mama prosiła, żeby bardzo się pilnować, bo Bóg Wszechmocny, Jezus Chrystus umarł. Wobec tego świat, na parę godzin został bez Boga, do zmartwychwstania. Światem rządziły wtedy wiedźmy i złe duchy.

- Te wszystkie dziwadła, złe duchy miały największe pole do popisu. Jak trzeba było się strzec, żeby jakaś wiedźma nie weszła i nie rzuciła czaru na ludzi albo zwierzęta.  – Wspomina Teresa Gałczyńska. - Wszyscy czekali na zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, żeby zaczęło rządzić Dobro.

W Wielką Sobotę podobnie jak współcześnie szło się do kościoła ze święconką. Ale kiedyś święcono poza jedzeniem także zboże do posiania i kartofle do posadzenia. W mniejszych wioskach, święconki nie przynosiło się do kościoła, to ksiądz chodził po chatach.  Skład koszyków nie zmienił się. Musiał się w nim znaleźć kawałek chleba, sól, chrzan, jajka – to jajko jest symbolem życia.

Pytam czy są jakieś produkty, których nie nosi się już do świecenia? Dowiaduję się, że nikt, już nie wkłada do koszyka słoniny. Mama pani Teresy w garnuszku dawała też trochę żuru. Przynoszono całe pęta kiełbasy. Teraz, jeżeli ktoś wkłada wędlinę, to raczej symbolicznie.

Z końcem Wielkiego Postu związany jest też inny zwyczaj - obecnie niepraktykowany. Mianowicie do drzwi przybijano za ogony śledzie na znak, że ma się już ich dosyć. W Wielką sobotę święcono też wodę i palono ciernie, na pamiątkę, że kończy się męka a Pan Jezus został złożony do grobu.

Nie da się przeżyć w pełni Świąt Wielkanocnych bez udziału w rezurekcji przekonuje pani Teresa. Kościół wtedy pęka w szwach, tak dużo jest ludzi. Przychodzą nawet tak zwani „roczniacy” - osoby, które raz do roku, właśnie na tę mszę przychodzą do świątyni. I dzwony inaczej biją – tak radośnie - mówi pani Teresa.

Śniadanie wielkanocne to czytanie fragmentu Biblii, dzielenie się jajkiem, składanie życzeń i żur, już nie postny. Tak wygląda w domu pani Teresy. Dzieci siedziały przy oddzielnym stole, dlatego, że przy głównym już się nie mieściły. Do niedzielnego śniadania zasiadało nawet trzydzieści osób.

Wielkanoc, podobnie jak Boże Narodzenie to czas dawania i otrzymywania prezentów. Po świątecznym śniadaniu zajączek przynosił podarunki. Wszystkie dzieci na tą chwile bardzo czekały.

Śmigus – Dyngus również miał znaczenie symboliczne. Panny i młodzieńcy wzajemnie oblewali się wodą. Dziewczyna, która tego dnia nie była mokra czuła się nie niezauważona. Zdarzało się, że stare panny same się oblewały wodą, w tajemnicy przed wszystkimi.

Wiele dawnych zwyczajów uległo zapomnieniu i nie jest praktykowanych. Dzięki takim osobom jak pani Teresa Gałczyńska i Powsinianie jest szansa, że młode pokolenie nie tylko będzie o świątecznych obrzędach pamiętać, ale także przekaże je swoim dzieciom.

Andrzej Sitko

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda