Lekcji zdalnych w wielu szkołach dałoby się uniknąć
Wystarczyłoby, gdyby Ministerstwo Zdrowia przychyliło się do apelu władz Woli sprzed dwóch miesięcy i pozwoliło nie kierować zaszczepionych uczniów do nauki zdalnej. Tymczasem w odpowiedzi na apel ministerstwo sugeruje, że dane o zaszczepieniu są danymi medycznymi. Ten sam resort wydaje certyfikaty covidowe, z których mogą korzystać linie lotnicze lub inne państwa.
Epidemia koronawirusa od wielu tygodni paraliżuje pracę wolskich placówek oświatowych. Aktualnie zawieszonych jest aż 138 oddziałów, w tym w całości 1 szkoła podstawowa- nr. 351. - Tej sytuacji można by uniknąć, gdyby Ministerstwo Zdrowia porozumiało się z Ministerstwem Edukacji Narodowej i szkoły zostały uznane w przepisach prawa za podmioty mogące korzystać z danych o szczepieniach przyjętych przez uczniów danej placówki oświatowej – mówi Krzysztof Strzałkowski, burmistrz Woli. Dzięki temu zaszczepieni nie musieliby być wysyłani na naukę zdalną i mogliby kontynuować stacjonarnie proces nauczania. Z władzami dzielnicy zgadzają się kierujący szkołami w Warszawie. – I kolejne 6 klas w XXX LO (razem 9, czyli prawie połowa szkoły). Pomimo, że większość uczniów jest zaszczepiona, wszyscy muszą przejść na zdalne nauczanie, bo Minister Czarnek boi się wprowadzić proste rozwiązanie – napisał Marcin Konrad Jaroszewski, dyrektor XXX Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego w Warszawie.
Po blisko 2 miesiącach od apelu do Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie władze Woli otrzymały odpowiedź. Ministerstwo pisze w niej, że ich zdaniem dane o szczepieniach są danymi medycznymi i jako takie są możliwe do wykorzystania tylko przez uprawnione organy. Jednak to tłumaczenie nie przekonuje władz dzielnicy. – Szkoły są instytucjami zaufania publicznego, a to samo ministerstwo wydaje certyfikaty covidowe, na podstawie których decyzje o wpuszczeniu do siebie obywateli Polski mogą podejmować inne Państwa, a nawet prywatne firmy takie jak np. przewoźnicy lotniczy – tłumaczy Strzałkowski. Jego zdaniem brak przepisów pozwalających na wprowadzenie zasady zaszczepieni uczą się stacjonarnie, niezaszczepieni zostają w domu wynika z obaw rządu o reakcję środowisk antyszczepionkowych. - Wydaje się, że to nie jest czas na taką bojaźń. Włochy, Francja czy Austria wprowadziły wyraźne ograniczenia funkcjonowania w miejscach publicznych dla osób niezaszczepionych – mówi Strzałkowski.
Spowodowało to bardzo gwałtowny wzrost liczby zainteresowanych obywateli szczepieniami i dzisiaj przed taką samą koniecznością stoi Polska, jeżeli nie zostanie to zrealizowane, będziemy mieli poważny kłopot z opanowaniem kolejnych fal koronawirusa w Polsce.
Fot. UD Wola