mobile
REKLAMA

Wywiad z reżyserką Aldoną Figurą

ALDONA FIGURA – reżyserka teatralna. Absolwentka anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim oraz reżyserii teatralnej na Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Kierownik Laboratorium Dramatu w Teatrze Dramatycznym m. st. Warszawy im. Gustawa Holoubka. Reżyserka uznanych spektakli teatralnych – Exterminator, Gardenia, Absynt, Kamasutra i wielu innych.

Katarzyna Szulc
TAGI Teatr
Wywiad z reżyserką Aldoną Figurą

Katarzyna Szulc-Strychowska: Cofnijmy się do początku, skąd pomysł na anglistykę?

Aldona Figura: O, to musimy bardzo cofnąć się w czasie, myślę że, aż do Liceum. Zawsze miałam ciągoty artystyczne, takie teatralno-taneczne, tak je możemy nazwać. Być może dlatego, że moja Mama jest od zawsze bardzo „za kulturą”. Mama z wykształcenia jest polonistką i to mama właśnie, „zaraziła” mnie książkami i teatrem. Pamiętam, bardzo dokładnie - choć byłam bardzo mała - jak robiła mi teatrzyk kukiełkowy. Sama rysowała postaci, naklejała je na patyczki od waty cukrowej, a nawet sama zbudowała scenę z papieru. I pamiętam to doskonale do dziś, jakie to ogromne wrażenie na mnie wywarło. Było to coś kosmicznego! Teatr zawsze przewijał się poprzez moje życie, i jak już byłam trochę starsza, trafiłam do ogniska Machulskich. Miałam, jakieś 13 lat i tam już naprawdę tego bakcyla teatralnego połknęłam. (śmiech)

K.S.S.: I co było dalej?

A.F.: W tym Ognisku, tak naprawdę, to ja myślałam, że chcę być aktorką i zdawałam później na wydział aktorski do Warszawy. Przeszłam nawet do drugiego etapu! Z perspektywy czasu myślę, że to było bardzo dobre doświadczenie - choć się nie dostałam – te dwa etapy, które przeszłam, zasiały we mnie pewną wątpliwość.. Zaczęłam myśleć, czy aby ja się do tego nadaję, po prostu.. A wcześniej obiecałam mojemu Tacie, że jeśli się nie dostanę na aktorski, będę zdawała na tzw. solidne studia. Wybrałam anglistykę, angielski bardzo lubiłam, dobrze się uczyłam, więc decyzja była prosta.

K.S.S.: Postanowiłaś zostać tłumaczką?

A.F.: Tak. Bardzo lubiłam tłumaczyć. Zawsze miałam taką myśl, że jak z tym teatrem nie wyjdzie, to coś tam dla siebie odpowiedniego znajdę. A że bardzo lubiłam tłumaczyć, więc stąd ta decyzja. Lubiłam mieć taki pogłębiony kontakt z angielskim, takie „grzebanie się” w języku.

K.S.S. Czas jednak pokazał, że miłość do teatru wygrała..

A.F.: Już kiedy studiowałam anglistykę wiedziałam jedno, że muszę w życiu robić coś związanego z teatrem. Było to dla mnie oczywiste. No i wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, że może jednak reżyseria.. W ognisku Machulskich robiliśmy takie „mini” przedstawienia, każdy z nas musiał wyreżyserować trzy tzw. warsztaty - dzięki nim każdy zdobywał prawo do bycia instruktorem teatralnym. Myślałam intensywnie przez cały pierwszy rok studiów na anglistyce, i nie zdecydowałam się już na kolejny egzamin wstępny na wydziale aktorskim. Uświadomiłam sobie, że być może reżyseria będzie bliższa mojej osobowości niż aktorstwo..

K.S.S.: No i sprawdziło się! Czas pokazał, że była to świetna decyzja!

A.F.: Lubię zajmować się reżyserią z różnych powodów.. Na pewno fascynują mnie aktorzy! Ten proces, jaki się dzieje w aktorze podczas pracy nad rolą, a potem grania na scenie, to jest dla mnie jakaś fantastyczna tajemnica.. Na pewno trzeba mieć szczególne predyspozycje do bycia aktorem, czy bycia reżyserem, ale ja na pewno mam predyspozycje bardziej reżyserskie, gdyż wolę być „obserwatorem”. Zdarzało mi się grać amatorsko, czy np. jako asystent czasami wchodziłam na scenę i zastępowałam kogoś, ale zawsze czułam się bardzo, tak jakoś „dziwnie”.(śmiech) Aktorzy bardzo się „wkręcają” w role i budują na scenie nową rzeczywistość, iluzję, która nie istnieje i muszą uwierzyć w to, że to jest faktycznie. A ja czasami miałam z tym problem, miałam takie „trzecie oko”, które mi mówiło „ale to jest strasznie głupie, to co się tu dzieje”, bo przecież to nie jest naprawdę..

K.S.S.: Jesteś zbyt racjonalna..

A.F.: No więc właśnie, musiałabym bardzo dużo wykonać pracy, żebym ja, jako aktorka tak się „wkręciła”. Natomiast np. mogę bez problemu oglądać 10 razy tę samą scenę, nie nudzę się, zawsze wyłapię jakieś różnice, ja po prostu to lubię. Lubię pracować z grupą ludzi, lubię dawać im zadania, lubię patrzeć, jak im idzie. Jak dojrzewa rola..

K.S.S.: No, bo jesteś naturą bardziej chyba analityczną, prawda?

A.F.: Myślę, że tak. Lubię patrzeć na aktorów, rozmawiać z nimi, lubię kiedy ludzie mi ufają.

K.S.S. Dochodzimy do sedna sprawy – zawód reżyser. Jakie trzeba mieć cechy osobowościowe? Poza wszystkim trzeba być przecież bardzo dobrym organizatorem i zarządcą? Trzeba umieć zapanować nad grupą?

A.F.: No trochę tak. Trzeba też być trochę psychologiem i trochę nauczycielem. Czasami są to trudne wyzwania..

K.S.S.: Ale Ty masz w sobie taki stoicki spokój..

A.F.: Tak mówią, że mam i, że mam dużą cierpliwość, także. Wprawia mnie to w wielkie zakłopotanie, ponieważ ja uważam siebie za osobę bardzo niecierpliwą.. Natomiast chyba bardzo potrafię nad tym zapanować.. Jestem reżyserem teatralnym, co trzeba bardzo podkreślić, nie filmowym – a w teatrze bardzo ważny jest czas i ten tzw. „proces”. A na proces potrzeba czasu, więc ta cierpliwość jest moim zdaniem bardzo potrzebna, ja potrafię długo czekać na to, żeby w aktorze „wykluło się” to, co ma się wykluć. Miałam szczęście być asystentką cierpliwych osób, np. Ondreja Spisaka (słowacki reżyser teatralny), to było dla mnie bardzo ciekawe, jak on pracował z aktorami cierpliwie, i jaki był przy tym jednocześnie bardzo konkretny. Potrafił namówić aktorów do wspólnej zabawy, co ich wspaniale otwierało i pozwalało im odreagować. Podobnie Oskaras Korsunovas (litewski reżyser teatralny), który robił w Teatrze Dramatycznym „Miarkę za miarkę”.

K.S.S.: Nad czym pracowałaś ostatnio?

A.F.: Nad spektaklem „Kruk z Tower”, wg dramatu Andrieja Iwanowa (spektakl „Kruk z Tower” premiera 19.02.2021. Teatr Dramatyczny). Spektakl jest grany obecnie, można go zobaczyć. Pracując nad „Krukiem z Tower” odkryłam, że przychodząc oczywiście zawsze przygotowana na próby, muszę być bardzo czujna na to, co dzieje się na scenie konkretnego, danego dnia. I że praktycznie wszystko jest tak samo ważne, nie tylko nasza wzajemna interakcja z aktorami, ale także przestrzeń, w której się to wszystko dzieje – patrzę, jak to się wszystko sprawdza w danej przestrzeni. Widzę, czy to działa, czy to nie działa. Nazywam to dla siebie prywatnie, że „scena do mnie mówi”, to ona daje mi odpowiedzi – czasami czegoś nie wiem, idę o domu i myślę, a potem to próbujemy i to przestrzeń podpowiada, w którym kierunku całość powinna pójść. Jest to taki fantastyczny stan, twórczy stan, kiedy jesteśmy pełni naszych własnych myśli i wyobrażeń na temat spektaklu i jego rozwoju, ale cały czas zachowujemy czujność ukierunkowaną na zewnątrz. Musimy nieustannie wyciągać wnioski z tego, co dostajemy z zewnątrz, co widzimy, a nie jedynie z tego, co sami wymyśliliśmy.

K.S.S.: A nad czym pracujesz obecnie?

A.F.: W tej chwili nie pracuję nad niczym nowym, zajmuję się bardziej Laboratorium Dramatu, i jego czytaniami. To jest to, co robię teraz głównie, tutaj w Dramatycznym.

Dziękuję za rozmowę,

Katarzyna Szulc-Strychowska

 

Katarzyna Szulc-Strychowska – antropolożka kultury (UAM Poznań), teatrolożka (Instytut Sztuki PAN Warszawa), historyczka sztuki (Instytut Sztuki PAN Warszawa). Absolwentka Wajda School na kierunku „Development kreatywny”. Od lat związana z warszawskimi mediami, jako menedżerka oraz specjalistka Public Relations.

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda