Kawa "Pluton" powraca na rynek
Po prawie siedemdziesięcioletniej przerwie kultowa marka "Pluton" znów zagości na sklepowych półkach. Już niebawem smaku tej legendarnej kawy, o którym wspomina się do dziś, będą mogły skosztować nowe pokolenia. Firma, która istniała od 1882 roku, była pierwszą na ziemiach polskich profesjonalną palarnią kawy. "Pluton" to także część historii stolicy. Losy firmy przeplatały się nierozerwalnie z losami Warszawy.
Wczesne lata "Plutona"
Wszystko zaczęło się w 1882 roku. To właśnie wtedy Tadeusz Tarasiewicz otworzył palarnię kawy pod nazwą "Pluton". Interes powstał w czasie, kiedy kawę sprzedawano w postaci surowej. Ziarna wypalano na własną rękę, co nie zawsze dawało pożądany efekt. Skomplikowane maszynki do wypalania kawy były wtedy obowiązkowym wyposażeniem szanującego się mieszczańskiego domu. Założona w Warszawie palarnia była więc dość dużą innowacją i spowodowała wzrost sympatii do kawy wśród Polaków.
Duże zainteresowanie kupowaniem wypalonych ziaren kawy dało impuls do dynamicznego rozwoju firmy. Powiększano sieć sklepów własnych, w których można było kupić nie tylko kawę, ale też mieszanki zbożowe, kakao oraz cykorię. Po ćwierćwieczu działania "Pluton" posiadał sześć sklepów w Warszawie i dwa w Łodzi. A tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej firma miała już 31 sklepów w całej Polsce. Jej produkty można było zakupić także w renomowanych kawiarniach Hotelu Europejskiego, czy A. Bliklego.
Dla dobra pracowników
Okres dobrej koniunktury otworzył u właściciela "Plutona" wizje na przyszłość. Planowano rozpoczęcie produkcji ekstraktu kawowego oraz kawy odkofeizowanej, która miała być sprzedawana na rynek rosyjski. Wtedy także przedsiębiorstwo przekształciło się w spółkę akcyjną, a 200 akcji przekazano bezpłatnie pracownikom, co było na tamte czasy ewenementem. Kierownictwo starało się jak najlepiej dbać o swoich podwładnych. Byli oni dobrze wynagradzani, oferowano im specjalistyczne szkolenia. Tym mniej wykształconym zapewniano dostęp do edukacji. Wiadomo też, że z okazji dziesięcioletniego stażu pracy nagradzano personel złotymi zegarkami.
Szczyt potęgi
W dwudziestoleciu "Pluton" połączył się z dotychczasową konkurencją co jeszcze bardziej zwiększyło jego wpływy na rynku. W tym czasie na samej Marszałkowskiej firma posiadała aż sześć sklepów. W wyniku fuzji zyskała także działkę przy ulicy Grzybowskiej 37. Z tym adresem wiąże się wiele wspomnień Warszawiaków. Przechadzając się tą żywą, handlową arterią można było poczuć nieziemski zapach palonych ziaren kawy. Starszy Warszawiacy do dzisiaj pamiętają ten aromat.
"Plutona" z Warszawą połączyły również losy tragiczne. Podczas okupacji kierownictwo było zmuszone nieco zmienić profil interesu. Zajęto się wtedy głównie sprzedażą towarów reglamentowanych. By zachować firmę trzeba było rozpocząć produkcję marmolady pod miastem. Wynikiem pomysłów ratunkowych była również kawiarnia "Fregata" przy ul. Mazowieckiej. Pomimo niekorzystnego czasu, na pierwszym planie zostawał pracownik. Firma zasłynęła także z wysyłania paczek polskim oficerom zamkniętym w oflagach. Symboliczny koniec "Plutona", jeszcze przed rozmontowaniem go przez nową władzę ludową, przyniosło Powstanie Warszawskie. W efekcie walk całkowitemu zniszczeniu uległy budynki, a zapasy firmy zajęła Intendentura AK. Przy Grzybowskiej 37 przebiegała linia silnych walk. Palarnia służyła więc za schron i dom powstańców.
Czas na powrót
Teraz nastąpiła reaktywacja warszawskiej legendy. Od lipca działa facebookowy profil nowego właściciela marki - Pluton Kawa Sp. z o. o. Z informacji, które podaje wynika, że chce on przywrócić firmie dawną świetność. Jak dowiadujemy się z profilu, nowy właściciel szuka właśnie pamiątek i wspomnień związanych z dawnym "Plutonem". Miejmy nadzieję, że odrodzony "Pluton" okaże się godnym spadkobiercom przedwojennego giganta.