Przedstawiciele prywatnej służby zdrowia reagują na słowa premiera Morawieckiego
Na dzisiejszej konferencji prasowej Mateusz Morawiecki wypowiedział się o prywatnej służbie zdrowia i jej zaangażowaniu w walkę z pandemią. – Tylko państwo w najtrudniejszych chwilach próby rzuciło wszystkie swoje środki po to, żeby ratować zdrowie, życie Polaków, a jednocześnie miejsca pracy i gospodarkę – powiedział premier.
– Widzimy, że w niektórych przypadkach, kiedy pomoc mogła być udzielana, tej pomocy nie udzielano m.in. dlatego, że w inny sposób patrzy na epidemię służba zdrowia prywatna, a w inny sposób jednostki państwowe, publiczne i samorządowe – kontynuował szef rządu. Dopytywany później przez dziennikarzy zapewnił, że nie ma w tym momencie planów wymuszania na prywatnych szpitalach i przychodniach dodatkowych działań związanych z przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się epidemii. Jego wypowiedź miała zwrócić uwagę na nieroztropność postulatów powszechnej prywatyzacji służby zdrowia i błędną politykę, którą w tej dziedzinie prowadziły poprzednie rządy.
Przypomnijmy, że stan zagrożenia epidemicznego wprowadza się rozporządzeniem. W każdej chwili można w nim umieścić zapisy umożliwiające przejęcie kontroli nad prywatnymi szpitalami. Rząd ma również prawo skierować do pracy przy zwalczaniu epidemii osób wykonujących zawód medyczny na podstawie art. 47 ustawy z dnia 5 grudnia 2008 roku o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.
Dodatkowo, na podstawie artykułu 46d tej samej ustawy, jeśli uzupełnienie rezerw strategicznych przez Agencję Rezerw Materiałowych nie jest możliwe w terminie pozwalającym na skuteczne przeciwdziałanie epidemii, minister zdrowia w drodze decyzji administracyjnej może zarządzić przejęcie na rzecz Skarbu Państwa prywatnych produktów i wyrobów medycznych, środków ochrony zdrowia, sprzętu i aparatury. Rząd ma również prawo żądać udostępnienia mu prywatnych nieruchomości na potrzeby walki z epidemią.
Premier zwrócił uwagę na kwestię prywatnego sektora opieki zdrowotnej, co do zachowania którego w trakcie trwającej pandemii pojawiały się już wcześniej wątpliwości. W kwietniu zeszłego roku portal money.pl donosił, że prywatne szpitale odsyłają chorych do publicznych placówek. W tym samym miesiącu Paulina Januszewska na łamach Krytyki Politycznej pisała, jak „prywatna ochrona zdrowia (nie) walczy z koronawirusem”, zarabiając na płatnych testach i tnąc koszty dzięki teleporadom, a jednocześnie spychając na publiczną opiekę zdrowotną działania, które są nieopłacalne ekonomicznie.
Z tymi zarzutami nie zgadza się Andrzej Sokołowski, prezes zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych. – 19 października minister zdrowia na prośbę premiera zażądał od sektora prywatnego tysiąca łóżek. Po dobie dostał 1040. Pan minister ustalił stawkę, zgodnie z którą będą pracowały te szpitale, a później samowolnie, bez uzgodnienia z kimkolwiek tę stawkę obniżył. Są szpitale, które w całości przystąpiły do akcji, na przykład wrocławski Medinet. To jest duży szpital kardiochirurgiczny, który przestał przyjmować pacjentów i obecnie przyjmuje tylko pacjentów covidowych. A jednocześnie przez ten cały czas są żądania od poszczególnych wojewodów na wniosek pana ministra, ażeby oddawać personel medyczny ze szpitali prywatnych – mówi Sokołowski. – Szpitale dostają pisma od wojewodów z żądaniem natychmiastowego wskazania personelu, który będzie oddelegowany do szpitali publicznych. A to, że pan minister nie zaoponował przeciw wypowiedzi pana premiera oznacza, że albo minister kompletnie nie wie co się dzieje w jego sektorze, albo boi się przerwać premierowi, żeby skorygować jego nieprawdziwą wypowiedź – dodaje.
Andrzej Sokołowski dodaje również, że zarząd Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych w połowie zeszłego roku skierował do ministra zdrowia i premiera pismo z propozycją spotkania i ustalenia, jak prywatny sektor ochrony zdrowia mógłby pomóc w walce z pandemią. Na to pismo stowarzyszenie nie otrzymało żadnej odpowiedzi. Nie wie również, czy pismo zostało w ogóle przeczytane.
W podobnym tonie wyraziła się w mediach społecznościowych Anna Rulkiewicz, prezes Grupy Lux Med. – Jakie to przykre. Co ja mam powiedzieć naszym lekarzom, którzy codziennie walczą o życie pacjentów covidowych? – napisała w serwisie Twitter.
Fot. KPRM