mobile
REKLAMA

[WYWIAD] Dobrze zaplanowany rok szkolny, czyli co z zajęciami dodatkowymi

- Kiedyś nie byłam zwolenniczką nadmiaru zajęć pozalekcyjnych, ale teraz myślę, że jest to przede wszystkim bardzo dobry sposób na budowanie relacji. Dzieci są w coś zaangażowane w świecie rzeczywistym, a nie internetowym. Zajęcia dodatkowe są pozytywne przez sam aspekt tego, że coś się dzieje – mówi w rozmowie z KAROLINĄ NAJDĄ psycholog JUSTYNA ŚWIĘCICKA ze Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej "Uniwersytet dla Rodziców oraz  członkini Rady Fundacji "Cała Polska Czyta Dzieciom"


 

Karolina Najda
[WYWIAD] Dobrze zaplanowany rok szkolny, czyli co z zajęciami dodatkowymi

Ostatnio spotkałam się z opinią, że polska szkoła jest lepiej dostosowana do uczniów tzw. przeciętnych i nie ma tam miejsca dla osób szczególnie uzdolnionych. Zgadza się Pani z tym zdaniem?

Zgadzam się, ale warto pamiętać o tym, że szkoła szkole nierówna. Polskie placówki są lepiej dostosowane do uczniów z problemami. To do nich mają przystosowywać swoje metody. Rozumiem przez to głównie zadbanie o osoby z orzeczeniami, które wymagają specjalnego traktowania. Natomiast te metody nie są dostosowywane do dzieci ponadprzeciętnie utalentowanych, o wysokich ilorazach inteligencji. Te osoby także wymagają specjalnego podejścia. Przez wiele lat pracowałam z dziećmi i młodzieżą zdolną. Uczyłam umiejętności społecznych, bo to zazwyczaj jest bolączka osób szczególnie utalentowanych. Skupiałam się na tym, jak nauczyć dzieci porozumiewać się z innymi, współpracować, budować zespół, bo tych umiejętności potrzebują nasi uczniowie zdolni. Oczywiście, te braki, które występują w polskich szkołach, można zastępować różnymi programami, które skupiają się na rozwijaniu talentów młodzieży. Ale rzeczywiście, w szkole powszechnej mało kto interesuje się uczniami wybitnie zdolnymi, poza pojedynczymi nauczycielami, którzy mają ambicje i potrzeby, aby zająć się takimi osobami.

Czyli sugeruje Pani, że w sytuacji, w której widzimy, że nasze dziecko jest wybitnie zdolne, posyłanie je na zajęcia dodatkowe jest dobrym pomysłem. Ale jak to zrobić, żeby nie przedobrzyć? Żeby dać mu dalej przestrzeń do bycia dzieckiem?

To jest bardzo ważna kwestia. Dzieci potrzebują przestrzeni do swobodnej zabawy. To w niej rozwijają się poprzez próbowanie, poznawanie, eksperymentowanie. Kiedyś nie byłam zwolenniczką nadmiaru zajęć pozalekcyjnych, ale teraz myślę, że jest to przede wszystkim bardzo dobry sposób na budowanie relacji. Dzieci są w coś zaangażowane w świecie rzeczywistym, a nie internetowym. Zajęcia dodatkowe są pozytywne przez sam aspekt tego, że coś się dzieje. Problemem, który się może tutaj pojawić są nadmierne oczekiwania rodziców, które blokują rozwój dzieci. Pozazszkolne aktywności nie muszą od razu służyć budowaniu młodemu człowiekowi kariery na całe życie. W pierwszej kolejności mają być punktem na drodze do poznawania siebie i innych. Mogą być tylko wielką przygodą, która rozwinie różnorodne kompetencje np. poczucie własnej wartości i sprawczości.

Jakie inne trudności mogą się tutaj pojawiać?

Bardzo często mamy do czynienia z punktem krytycznym, w którym dzieci mówią, że coś jest nudne i chcą zrezygnować, a to okazuje się dla nich po prostu trudne. I właśnie ten moment trzeba przeczekać, stosując np. różnego rodzaju nagrody, aby zachęcić dziecko do dalszej pracy, a dopiero później zobaczyć, co robić dalej. Może uda nam się zmotywować dziecko, a może ono samo się zachęci. Większość dzieci cieszy się ze zdobywania nowych umiejętności, niezależnie od tego, na jakim są poziomie.

Jak duży wpływ na rozwój tego potencjału mają faktycznie rodzice, a w jakim stopniu jest to zależne od samego dziecka?

Rodzice czasami mają wpływ, a czasami nie mają. Przebywanie w konkretnym środowisku od małego np. artystycznym, może wpłynąć na to, że dziecko zechce stać się artystą. Młodzi ludzie często mają tendencję do wybierania zawodów podobnych do tych, które wykonują ich rodzice, ale nie musi tak być.

A co z kwestią motywacji? Na przykład jeżeli dziecko dostaje w szkole dobre oceny i chcemy je pochwalić? Warto nagradzać?

Dorośli uczą się odroczenia nagrody. Czekamy na to, aż ktoś nas uhonoruje np. lepszymi zarobkami. Jeżeli chcemy zrobić maturę albo dyplom, musimy się trochę napracować i zaczekać. To nie przychodzi od razu. Niektóre dzieci zaczynają to rozumieć dosyć wcześnie. Przy innych można stosować różnego rodzaju drobne nagrody, ale ta metoda działa krótkoterminowo. Dla części, zwłaszcza tych szczególnie zdolnych, przygodą jest samo uczenie się. W takim wypadku dodatkowa motywacja nie jest potrzebna.

Co możemy zrobić w sytuacji, kiedy jednak jest?

Zawsze jak rozmawiam z moimi pacjentami to mówię im: bądź z czegoś dobry, pokaż, że coś potrafisz, pościgaj się sam ze sobą, zmęcz się, bo później będziesz wybierać. W Polsce bardzo szybko trzeba już coś pokazać światu, na etapie egzaminu ósmoklasisty. Wtedy te umiejętności i oceny faktycznie zaczynają mieć jakieś znaczenie, ale nikt nas nie pyta w dorosłym życiu, co mieliśmy na koniec szóstej klasy z matematyki.

Trzeba znać swoje mocne strony i rozwijać je, a nie skupiać się na tym, co w przyszłości nie będzie miało żadnego znaczenia.

Właśnie. Młodszym dzieciom bardzo zależy na akceptacji i pochwałach rodziców, ale z wiekiem ta zależność zazwyczaj maleje. Mało prawdopodobne jest to, że licealista zacznie się uczyć np. pod wpływem gróźb. Natomiast szanse na to, że stracimy przez to kontakt z nastolatkiem są olbrzymie. Bezwarunkowa miłość do dzieci powinna istnieć niezależnie od tego, co dzieje się w szkole. Jeżeli przestaniemy zwracać uwagę na dziecko, bo nie ma samych szóstek, to możemy doprowadzić do utraty więzi i sporych problemów w okresie dorastania.

Ważny jest tutaj autorytet.

Rodzice dają dzieciom przykład poprzez własne doświadczenie, ambicję, pracowitość. W ten sposób motywują je do stawania się coraz lepszymi, ale to nie wszystko. Młodzi ludzie muszą przeżyć swoje, być wspierani i motywowani dodatkowo. Powinni czuć, że mają do kogo pójść w momentach kryzysu, zwątpienia. Czasami trzeba się zwrócić po profesjonalną pomoc - do korepetytora, poradnii psychologicznej. Może dziecko, które ma trudności w nauce nie jest leniwe tylko ma np. dyskleksję, dysortografię, ADHD albo inne problemy rozwojowe. Zdarza się też tak, że dzieci mają opóźnioną dojrzałość emocjonalną. Ktoś kto ma 10 lat, zachowuje się jakby miał 5. Dla takiej osoby szkoła będzie głównie miejscem do zabawy i spotkań, a nie do nauki.

Jak podchodzić do dzieci, które nie chcą się uczyć?

Złotą radą, którą mogę dać każdemu jest to, żeby pamiętać o dostosowaniu potrzeb do możliwości dziecka. Jeżeli nie udało nam się pokazać dziecku, że pracowitość i dokładność mają sens, że wprawa czyni mistrza, to w późniejszym życiu będzie miało z tym problem. Jeżeli nie nauczyliśmy dziecka jak się uczyć, to ono samo tego tak szybko nie zrobi. W wieku licealnym to mocno daje się we znaki. Rodzice przychodzą rozżaleni, bo ich dzieci nie chcą się uczyć, ale na tym etapie nie mają już na to żadnego wpływu. A zazwyczaj tymi uczniami są bardzo bystrzy ludzie z wieloma talentami.

Jaka jest szansa na to, że takiemu nastolatkowi uda się z wiekiem wypracować te brakujące kompetencje?

Dobre pytanie. Zawsze jest taka możliwość. Gdybym nie wierzyła w zmianę, to po co wykonywać zawód psychologa? Temperamentu nie można zmienić, ale nawyki już tak. W takich przypadkach często dochodzi do jakiegoś momentu przebudzenia np. strachu przed niezdaną maturą. Ten problem często dotyczy ludzi rozproszonych, robiących dziesięć rzeczy na raz, ale niedokładnie. Nie ma osiągnięć bez włożenia wysiłku. Na początku wielu zdolnym ludziom wydaje się, że jest łatwo i przez to nic nie robią, ale w pewnym momencie życie to weryfikuje. Wtedy ci ludzie się mobilizują i zaczynają pracować. Robią coś cierpliwie, dłużej, systematycznie, odraczając nagrodę. I to się udaje. Na sukces zawodowy w dużej mierze wpływają m.in. kreatywność, plastyczność, kompetencje miękkie. Na te umiejętności nie mają wpływu oceny w liceum, ale mierzenie się z pewnymi wyzwaniami, które stawia przed nami szkoła. Sukces zazwyczaj osiągają ci, którzy nie poddają się łatwo, są wytrwali.

Jakie rady dałaby Pani rodzicom, którzy chcą mądrze i odpowiedzialnie towarzyszyć swojemu dziecku podczas trwania roku szkolnego?

Będąc rodzicem warto się swojemu dziecku przyglądać, dawać różne inspiracje, zapraszać na zajęcia dodatkowe, z których dziecko będzie czerpało radość. Należy być otwartym na zmianę, plastycznym, a przede wszystkim wspierającym. Warto rozmawiać, a nie wygłaszać tylko pouczające monologi.

Czyli uczestnictwo dziecka w rozmaitych zajęciach pozaszkolnych jest dla niego pozytywne? Nie odbiera mu to beztroskiego czasu, w którym nie musi się niczym przejmować?

Pierwsze lata życia to jest idealny czas na rozwijanie swoich pasji. Potem jest go coraz mniej. Same spotkania z osobami, które czegoś uczą są bardzo wartościowe. To są ludzie zazwyczaj świetni w danej dziedzinie, utalentowani, którzy wykonali olbrzymią pracę aby znaleźć się w miejscu, w którym są w tym momencie. Namawiam do tego, żeby usiąść sobie z dzieckiem we wrześniu, poszukać ciekawych zajęć dodatkowych, zobaczyć jakie mamy możliwości, poplanować. To może być wszystko - kółko teatralne, gry zespołowe, harcerstwo. Ważne, żeby zajęcia wzmocniły dziecko, pomogły mu w budowaniu relacji z innymi ludźmi, ale nie można przesadzić. Dzieci też potrzebują odpoczynku i czasu dla siebie. Nie warto popadać w skrajności, jednak zapewnienie im aktywności w świecie rzeczywistym jest ważne. One muszą poczuć, że są ważne, że mają jakąś sprawczość, zacząć odkrywać kim są i zrozumieć, że mogą zbudować sobie własną pozycję w świecie.


 

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda