mobile

Na Powstanie przyjechałem pociągiem

Z majorem Zygmuntem Boczkowskim ps. „Kruk”, uczestnikiem Powstania Warszawskiego, rozmawia Robert Dzięgielewski.

Redakcja
TAGI
Na Powstanie przyjechałem pociągiem

Jak Pan wstąpił do AK?
Wprowadzał mnie Janicki, on był dużo starszy ode mnie. Nie przyjęto mnie, bo byłem za młody. Powiedzieli, żebym przyszedł do nich, jak będę miał siedemnaście lat, to mnie przyjmą. Ich obowiązywał regulamin wojskowy i w żadnym wypadku nie mogli pozwolić, abym stał się członkiem ich załogi. Wstąpiłem do organizacji „Miecz i Pług”, ponieważ to była organizacja polityczno-wojskowa. Nie pamiętam dokładnie, w którym roku (ale gdzieś na przełomie 1942 i 1943) przyszła informacja rządu londyńskiego, że wszystkie oddziały wojskowe mają się połączyć z Armią Krajową i nasz oddział cały przeszedł do Armii Krajowej. To było chyba w marcu 1943 roku. Chociaż dużo chłopców było starszych ode mnie, cały oddział przechodził, więc i mnie musieli przyjąć.

W wielu wspomnieniach pojawiają się relacje, według których podczas treningów strzelano „na sucho”, bez amunicji.
Amunicję oszczędzano na okupantów. – Nasz oddział miał amunicję.
Strzelaliśmy do tarczy. Na zaliczenie trzeba było zdobyć 15 punktów w 3 strzałach. Jak się nie wystrzelało, to nie było zaliczenia. Ja w pierwszym strzale trafiłem dziesiątkę i wszyscy orzekli, że to przypadek. Drugi rzeczywiście spudłowałem, a w trzecim się przyłożyłem i była siódemka – zaliczyłem.

Jak wyglądały ćwiczenia przygotowujące do walki?

Były tajne kursy gimnazjalne połączone z podchorążówką, dostawaliśmy tam książeczki formatu notesu, tylko grube, w których było opisane, jak się zachować w danej sytuacji. Jak w walce w mieście, jak w walce w lesie, a jak na terenie otwartym, stopnie wojskowe, rodzaje broni. Tego wszystkiego się trzeba było nauczyć. Na zajęcia praktyczne jechaliśmy do puszczy. W puszczy było strzelanie, przeszkody różnego rodzaju. Musieliśmy się przeprawiać przez rzekę, żeby nie zamoczyć ubrania. Takie ćwiczenia miały miejsce, bo Niemcy do Puszczy Kampinoskiej raczej nie wkraczali.

Może Pan przybliżyć naszym czytelnikom działania Pańskiego oddziału przed powstaniem?
Zanim doszło do powstania, to była ciężka praca. Ogromna praca. Nie tylko nas – młodych – ale też starszych mężczyzn, z rezerwy, którzy się ukrywali przed Niemcami. My nie mieliśmy żadnych fabryk, które by produkowały dla nas broń i amunicję, to wszystko trzeba było zdobywać. W 1943 roku jeszcze nikt nie myślał o powstaniu. Budowaliśmy magazyny do składowania broni na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej, na cmentarzach, a w lasach budowaliśmy ziemianki.

Jak zdobywaliście broń?
W 1939 roku była bardzo trudna bitwa nad Bzurą. Walki były niezwykle ciężkie i pozostało bardzo dużo broni na polach. Ludzie, jak już Niemcy weszli, zbierali porzucony rynsztunek, który zabezpieczali chłopi chowając go w stodołach, w wykopanych dołach. Niektórzy z tych chłopów należeli do Armii Krajowej. W nocy chodziliśmy do nich i znosiliśmy tę broń właśnie do magazynów, a później woziliśmy do Puszczy Kampinoskiej, przeważnie na Krogulec i na Wiersze, bo tam byli partyzanci. Ci, którzy nie należeli do organizacji, nie za bardzo chcieli oddawać broń, trzeba było im dać coś w zamian: papierosy, wódkę albo pieniądze.

Skąd braliście pieniądze?
Na wiosnę 1944 roku rozpoczęły się zrzuty. Przylatywały liberatory amerykańskie i w nocy zrzucały na spadochronach pojemniki, skakali cichociemni, no i zrzucali „pasy”. Mieliśmy latarki i ustawialiśmy się w krąg o szerokości ok. 200 metrów. Jak samolot nadlatywał, to mrugał światłami, my zapalaliśmy latarki i pilot wiedział, gdzie zrzucać zaopatrzenie. Rozrzut był bardzo duży i ciężko było nam je potem odnaleźć. W każdym takim „pasie” było 120 tysięcy dolarów.

Wszystko było zrzucane za jednym podejściem?
Nie, najpierw było pierwsze podejście i skakali cichociemni, potem drugie i wtedy na spadochronach wleciały w dół pojemniki z bronią i amunicją, mundurami i lekami. Wszystko było w tych pojemnikach. A na koniec leciały „pasy” z pieniędzmi. Wozy były przygotowane i trzeba było to wszystko ładować i zwijać się szybko, bo to nie mogło długo trwać. Na drugi dzień Niemcy zaczęli penetrować ten teren i znaleźli o, czego nam się nie udało odszukać. Jeden z tych pasów znalazł „granatowy” policjant, ale go zakopał i nam oddał. Też był w Armii Krajowej.

Chciałbym przeskoczyć teraz do Pańskiej pierwszej akcji w Powstaniu Warszawskim – ataku na Tor Wyścigów Konnych. Miał Pan wtedy przy sobie karabin z pięcioma nabojami i kolejne pięć sztuk amunicji w zapasie.

– Ja do Warszawy przyjechałem na pół godziny przed powstaniem i dopiero wtedy się dowiedziałem
od znajomego, którego spotkałem na Dworcu Południowym, że będzie powstanie. Jechałem z Grójca, upał był nieprawdopodobny, kobiety mdlały. Patrzę: Gryniewicz stoi, w ten upał w płaszczu jesiennym. Myślę „Co on? Zgłupiał chyba, w ten upał w takim płaszczu!”. A on pod tym płaszczem miał stena, dlatego ten płaszcz założył. Mówię: „Co pan tu robi, panie Gryniewicz?”. – „Co ja robię, to ja wiem. A dokąd ty się wybierasz?” – „My chcemy na ulicę Chmielną”. – „Nie pojedziecie na ulicę Chmielną, bo tu za pół godziny zacznie się Powstanie. Chcecie wziąć udział?” – „Jak się zacznie powstanie, to pewno, że chcemy, ale nie mamy broni”. – „Nie martwcie się o broń”. Kiwnął na dziewczynę, brunetkę, dość przystojną, potężniejszą, potężniejsza od nas nawet, w płaszczu gumowym, pelerynie. Też coś tam miała schowane. Spisała nasze dane, a on do niej powiedział, żeby zabrała nas do porucznika „Wirskiego” i ona nas zaprowadziła. Pamiętam, że szliśmy od strony zachodniej. Tam był teren bagnisty. Cała pierwsza kompania tam była zlokalizowana. Na początek dostaliśmy tylko granaty i powiedziano nam, że lepszą broń sobie zdobędziemy.

Ile osób liczyła ta kompania?
Chyba ze 300 osób. Bardzo duża kompania, poniosła ciężkie straty. Niemcy byli bardzo dobrze wyposażeni, mieli dużo karabinów maszynowych, mieli cekaemy, mieli działka szybkostrzelne, granatniki, pancerfausty  - strzelali do nas z tych pancerfaustów. Tam dużo chłopaków zginęło. Czołówka naszych się przedarła przez parkan i wykurzyli ich z tych zabudowań gospodarczych. Dużo Niemców tam zginęło. Ale ten odwrót był makabryczny, to była katastrofa, tak tłukli do nas Niemcy z karabinów. Całe serie przechodziły obok, tylko ziemia się podnosiła do góry. W czasie odwrotu zginęło bardzo dużo chłopców. W czasie odwrotu, nie wiem jak, zostałem ranny w szyję. Rozrywały się pociski obok, czy to z ostrzału, czy z odłamka, nie mam pojęcia. Zostałem ranny. Nawet bardzo nie poczułem, muszę powiedzieć, ale za chwilę patrzę, a cały jestem zakrwawiony, zaczęła mi lecieć krew. Wyjąłem chusteczkę, zakręciłem, z tyłu zawiązałem. Nogi miałem w porządku. Trochę byłem wystraszony tą raną, bo to nic przyjemnego. 

W tym ataku też brał udział Rajmund Kaczyński, ojciec braci Kaczyńskich.
–Tak, nawet był ranny, palec mu urwało, czy coś. Tylko on poszedł do lasów chojnowskich potem, a ja kolegami żeśmy poszli do Puszczy Kampinoskiej. Szliśmy cztery dni.

To chyba była podróż z „przygodami”?
Tak. W Dąbrówce zza krzaków wyszedł na nas żołnierz Wehrmachtu z pistoletem maszynowym i mówi do nas: Hände hoch. On stał, nic nie mówił. W końcu go pytam po niemiecku: Was wünschen Sie? (co pan sobie życzy, co pan chce od nas). Ten żołnierz mówi: Ich bin Österreich. Mówię do chłopaków: „Wiecie, to nie jest Niemiec, to jest Austriak”. Czułem, że on się nas bardziej bał, jak my jego. W głębi był budynek, w którym kwaterowali żołnierze Wehrmachtu. Mówi, że potrzebuje tłumacza i poszedł do budynku. Ale tak wolniutko szedł, że pozwolił nam
uciec i żeśmy uciekli.

Zygmunt Boczkowski (ur. 1927) pochodzi z rodziny o bogatej i barwnej historii. Jego ojciec uczestniczył w walkach o granice odrodzonej w 1918 roku Polski. Do Armii Krajowej wstąpił w marcu 1943. Powstanie Warszawskie rozpoczął szturmem na Tor Wyścigów Konnych, ciężko ranny trafia do puszczy Kampinowskiej. Po wojnie Zygmunt Boczkowski wstępuje do konspiracji w ramach struktury organizacji „Wolność i Niezawisłość”.
 

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda