Królewska Wystawa Kwiatów. „Muzeum w zgodzie z naturą”
„Muzeum w zgodzie z naturą” było hasłem tegorocznej wystawy kwiatów, która od 10 do 13 czerwca miejsce miała w Zamku Królewskim. Wystawa ta przypomina o wielu ważnych rzeczach – o tym, że częścią sztuki dworskiej była sztuka ogrodowa, że granica między naturą a kulturą nie jest oczywista, a także, że w przestrzeni muzealnej można podziwiać dzieła sztuki, które nie muszą wykonane być ręką ludzką.
„Ogród był zawsze nieodłączną częścią pałacu, a drzewa i krzewy wyznaczały granice zielonej przestrzeni, która otaczała monarszą rezydencję.” – w taki sposób prof. dr hab. Wojciech Fałkowski, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie, rozpoczyna zaproszenie na wystawę, które zamieszczone zostało na jednej z pierwszych stron wystawowego prospektu. To zdanie, jak i samo umiejscowienie wystawy – Arkady Kubickiego, do których wejście znajduje się w dolnej części ogrodu zamkowego, między skarpą a Wisłą – przypomniało, że Zamek Królewski to nie tylko bryła budynku z otaczającymi go placykami, ale także zielona przestrzeń, która jest jego nieodłączną częścią. Chcąc dostać się na wystawę każdy zwiedzający musiał zatem wkroczyć do ogrodu – przekroczyć granicę, w której natura i kultura wchodzą ze sobą w relację szczególną: w sztuce ogrodowej natura, nieposkromiona wegetacja, zostaje ujarzmiona ręką ludzką i staje się sztuką właśnie.
Sama wystawa przekracza klasyczne, choć dzisiaj być może już nieaktualne, wyobrażenia o przestrzeni muzeum. Składa się na nią zasadniczo to co żywe – rośliny, które od momentu wprowadzenia do przestrzeni wystawienniczej do chwili zakończenia wystawy zmieniały się: rozkwitały, rosły i więdły. Przyzwyczajony do trwałości artystycznego artefaktu, do niezmienności wystawianego obiektu gość muzeum mógł w tym kamiennym gmachu zaobserwować życie. Bioróżnorodność, która była obok róży – wystawie towarzyszyły chrzciny „Królowej Warszawy”, róży która ma być wizytówką pałacowych ogrodów – najważniejszym tematem wystawy, zwraca uwagę na cykl życia. Wiąże się ona bowiem nie tylko z wielością gatunków, różnorodnością, ale także z ich zmiennością, przemijalnością, która daje szanse na życie innym odmianom i gatunkom. Pytanie o bioróżnorodność i cykl życia powraca, gdy pojawia się pytanie, co stanie się z eksponatami po zakończeniu wystawy.
Ekspozycja składała się z różnych elementów – zaaranżowane w przestrzeni muzealnej trawniki, rabaty i ogródki, których dopełniała płynąca woda, którą słychać było nawet wśród zgiełku zwiedzających, zbyt zaangażowanych w pozowanie z ekspozycją. Były także kompozycje z kwiatów ciętych, bukiety, a także duże instalacje florystyczne, które łączyły naturalne kwiatowe elementy z elementami tworzyw sztucznych, tworząc bajkowe, może czasem zbyt tandetne i przerysowane kostiumy. Część wystawy została kwiatom poświęcona w sposób dwojaki. Martwe natury, obrazy pięknych bogatych bukietów, zostały przez florystów odtworzone w żywym materiale. Obramowane złotymi ramami bukiety, umieszczone w czarnych wnękach robiły ogromne wrażenie. Zamknięte za szkłem, które chroniło je przed dłońmi zwiedzających, tworzyły żywe obrazy. Szkło pomagało osiągnąć ten efekt – tworzyło powierzchnię, niejako płótno, którego brak trójwymiarowym bukietom. Ta część ekspozycji miała jeszcze inny aspekt – wyeksponowane na czarnym tle żywe kwiaty były bardzo wyraźne, widoczne. Z łatwością można było rozróżnić poszczególne gatunki i odmiany, zaobserwować wielorakość różnych form życia.
Podczas wystawy zapytano także o kwiat, jako o podmiot – bioróżnorodność to bowiem nie tylko uznanie wagi występowania różnych gatunków zwierząt czy roślin, to także uznanie człowieka, jako elementu przyrody, który jest składnikiem bioróżnorodności, ale także tym, który jej zagraża. Autorzy wystawy przedstawili portrety róż. W małych ramkach prezentowano w szklanych flakonach pojedyncze eksponaty różnych odmian. Portrety, do których przywykliśmy, to portrety ludzi. W tym wypadku sportretowana została natura. Dodatkowo, prezentowane okazy stały się dziełami sztuki, których – przynajmniej w sposób bezpośredni – nie stworzyła ręka ludzka. Tym samym wystawa w Zamku Królewskim przypomniała, że poddawać estetycznej kontemplacji można nie tylko ludzkie artefakty, ale także dzieła natury, które chociaż nigdy już nie będą w pełni naturalne, zawsze skażone będą ludzką perspektywą, to jednak nadal pozostają odmienne od tego, co zwykliśmy spotykać w muzeum.
Fot. Karolina Filipczak